O sprawozdaniu finansowym

Dzisiaj o sprawozdaniu finansowym, a raczej o kształcie, w jakim takie sprawozdanie finansowe w postępowaniu o zamówienie publiczne powinno się pojawić. Bo z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że przepisy w tym przypadku idą trochę na bakier intuicji (przynajmniej mojej). A wszystko dlatego, że sprawozdanie finansowe jest tak naprawdę oświadczeniem własnym wykonawcy (w przeciwieństwie na przykład do raportu z badania takiego sprawozdania, które sporządza podmiot zewnętrzny).

Sprawozdanie finansowe jest podmiotowym środkiem dowodowym. Dokumentem sporządzanym według pewnych konkretnych wytycznych. I intuicja nakazywałaby traktowanie go tak jak zaświadczeń z urzędu skarbowego, ZUS, Krajowego Rejestru Karnego – czyli jeśli dokument jest dokumentem elektronicznym, w postępowaniu przetargowym składa się właśnie ten dokument elektroniczny – dokładnie w takiej formie, w jakiej został wystawiony. Problem w tym, że zasada ta wynika z § 6 ust. 1 rozporządzenia w sprawie sposobu sporządzania i przekazywania informacji (…), a przepis ten odnosi się do dokumentów niewystawionych przez wykonawcę. Obejmuje zatem np. zaświadczenia z ZUS, KRK, US, a nawet raport z badania sprawozdania finansowego przez biegłego (o ile dokumenty te były wystawiane elektronicznie, a nie na papierze), ale nie obejmuje sprawozdania finansowego.

Czytaj dalej

O podpisie osobistym

Art. 63 ustawy Pzp nakłada na wykonawców obowiązek posługiwania się w postępowaniach o udzielenie zamówienia publicznego podpisami elektronicznymi. Ten przepis wprost odnosi się do wniosku o dopuszczenie do udziału w postępowaniu oraz oferty, jednak dalsze przepisy rozporządzeń w sprawie podmiotowych środków dowodowych (…) oraz w sprawie sposobu sporządzania i przekazywania informacji (…) przenoszą reguły dotyczące tych podpisów także do dalszych dokumentów składanych w toku postępowania. Powyżej progów unijnych sprawa jest stosunkowo prosta: wymagany jest podpis kwalifikowany. Natomiast poniżej tych progów ustawodawca dał większy wybór: podpis kwalifikowany jest OK, ale równie dobre są podpis zaufany oraz podpis osobisty*.

Już nieraz pisałem to na tych łamach i pewnie nieraz powtórzę – moim zdaniem mamy do czynienia z nadgorliwością ustawodawcy i utrudnianiem życia wykonawcom. Owszem, chwała mu, że w zamówieniach krajowych wachlarz możliwych do zastosowania podpisów jest szerszy niż w postępowaniach unijnych. Ale choć wachlarz jest większy (trzy rodzaje podpisów), to wciąż stanowi on ograniczenie możliwości wykonawców i wciąż stanowi dla nich kłopot. I tak, zdaję sobie sprawę, że mówimy o pieniądzach całkiem sporych, bo jak obiektywnie spojrzeć choćby na 130 000 zł, to to jest kupa kasy i warto zadbać o jej bezpieczne wydanie. Czy jednak z tego powodu nie można ufać wykonawcom, że nie są tymi za kogo się podają? Ja bym zaufał. Mniejsza jednak z tym, dziś ma być o podpisie osobistym.
Czytaj dalej

O tłumaczeniach

Wątek używania języków obcych w postępowaniach zamówieniowych poruszałem w „szponach” już kilkakrotnie, choć dość dawno. Ostatni raz zdaje się przed ponad sześcioma laty, w w tym tekście. I choć w międzyczasie dorobiliśmy się nowej ustawy, tekst pozostał aktualny. A nawet aktualności przybyło, bo choć przepisy ustawy co do treści w zasadzie się nie zmieniły, coraz szybciej zmienia się świat. Dla naszych dzieci (no dobrze, dla mojego dziecka) język angielski zaczyna być alternatywną formą komunikacji, niewymagającą najmniejszego wysiłku. Wkracza nie tylko pod strzechy, ale także do urzędów. I choć nie widziałem jeszcze żadnego urzędowego papierka z naszego kraju wydanego w języku angielskim, coraz częściej trafiam na takie w dokumentach składanych przez wykonawców z innych krajów – już nie zaskakują zaświadczenia czy wypisy z rejestrów sporządzone właśnie po angielsku, mimo że nie jest on językiem urzędowym w miejscu, gdzie je wystawiono.

Dla wykonawców zagranicznych bariera językowa jest jedną z tych, które najtrudniej pokonać. Konieczność wożenia ze sobą tłumacza na spotkania, przekładania na krajowy język dokumentów, wreszcie brak zrozumienia tego, co się do niego pisze i konieczność zaufania, że tłumacz wyłapie wszelkie niuanse z dokumencie, na podstawie którego wykonawca ma podejmować ważną decyzję biznesową – to wszystko zmniejsza konkurencyjność postępowań, bo zniechęca wykonawców zagranicznych do brania w nich udziału. Oczywiście, nie jest to jedyna bariera, jest ich więcej, ale powoli ich ubywa – parę lat temu zniknął problem odległości, bo pojawiła się elektronizacja zamówień publicznych. Za parę miesięcy odejdzie w niebyt miniportal i można liczyć na to, że składanie ofert w wielu postępowaniach nie będzie się już odbywało za pośrednictwem ePuapu, wyjątkowo nieprzyjaznego dla osób z zagranicy, choćby przez ten nieszczęsny PESEL.
Czytaj dalej

O formie referencji

W jednym z ostatnich „Informatorów UZP” natknąłem się w zbiorze cytatów z wyroków KIO na fragment orzeczenia z 26 kwietnia 2021, sygn. akt KIO 902/21. W wyroku omówiono kilka różnych wątków, a dwa z nich dotyczą dokumentów potwierdzających należyte wykonanie prac wskazanych w wykazie usług. Zarzut związany z tymi dokumentami dotyczył przede wszystkim nadmiernej ich ogólności. Uzupełniony został jednak także zarzutem dotyczącym niewłaściwej formy i w „Informatorze” zacytowano właśnie fragment orzeczenia, w którym KIO odniosło się do tej formy.

Sprawa wyglądała następująco (pomijając oczywiście inne wątki): wykonawca złożył zamawiającemu referencje, które miały formę wiadomości mailowych od zleceniodawcy usług. Zostały one przedstawione w formacie pdf i podpisane elektronicznie przez wykonawcę. KIO uznało, że taka forma jest nieprawidłowa – że referencja ma być albo papierowa (i wówczas może być zeskanowana i podpisana przez wykonawcę), albo w formie oryginalnego dokumentu elektronicznego – i taki dokument ma być podpisany elektronicznie przez wystawcę. Powołała się przy tym na okoliczność, że w rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów z dnia 27 czerwca 2017 r. w sprawie użycia środków komunikacji elektronicznej w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego oraz udostępniania i przechowywania dokumentów elektronicznych – nie przewidziano możliwości składania dokumentów jako wiadomości e-mail. Czy jednak KIO miało rację?
Czytaj dalej

O podpisywaniu oferty w ePuap

Trochę nie wypada kopać leżącego, na dodatek takiego, którego dni są (oby!) policzone. Jednak o pewnych rzeczach pisać trzeba, choćby po to, aby nie powtórzyły się w przyszłości. Przecież za moment UZP ma uruchomić nowe, wspaniałe narzędzia do składania ofert (e-zamówienia) i największa moja nadzieja, jaką wiążą z tą rewolucją, to rezygnacja z pośrednictwa ePuap. Trudno bowiem wyobrazić sobie rozwiązanie mniej intuicyjne, bardziej kłopotliwe i na dodatek jeszcze ograniczające konkurencję (bo przecież dla wykonawców zagranicznych ePuap to zmora z najczarniejszych snów, w wielu przypadkach niedopuszczająca do złożenia oferty).

Jednak nawet na wykonawców krajowych czają się pułapki. Tak jest z kwestią podpisywania korespondencji w ePuap za pomocą profilu zaufanego, dopuszczonego także do podpisywania ofert w postępowaniach krajowych. Oczywiście, plik z ofertą można podpisać podpisem zaufanym odrębnie od podpisania korespondencji, tak jak się to robi podpisem kwalifikowanym. Trzeba tylko skorzystać z odpowiedniej strony internetowej, parę razy kliknąć, zalogować się i załatwione. Ale przesyłając ofertę za pośrednictwem ePuap system zapyta nas także, czy chcemy korespondencję do zamawiającego, zawierającą taki właśnie plik z ofertą, podpisać podpisem zaufanym. I zdarza się, że wykonawca uzna, że taki podpis wystarczy. Zwłaszcza, że system wystawi mu odpowiednie poświadczenie.
Czytaj dalej

O „upoważnionych podmiotach”

O tym, co w nowych przepisach najbardziej mi się nie podoba, pisałem już pewnie kilkakrotnie – to przede wszystkim rozmiar nowej ustawy. Myślę jednak, że rywala w rywalizacji o miano najbardziej wkurzającej bariery dostępu do zamówień publicznych rozmiar przepisów znalazł w zapisach rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z 30 grudnia 2020 w sprawie sposobu sporządzania i przekazywania informacji o raz wymagań technicznych dla dokumentów elektronicznych oraz środków komunikacji elektronicznej w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego lub konkursie. W tymże rozporządzeniu moim faworytem są zapisy § 6 i 7.

Przepisy te dotyczą sprawy na pozór błahej – sposobu podpisywania i potwierdzania za zgodność elektronicznych dokumentów składanych w postępowaniu. Błahej, ale niezwykle istotnej dla przebiegu postępowania w praktyce. Bo z tym, kto, co i jak ma podpisać, styka się każdy wykonawca podczas przygotowania każdej oferty. Tymczasem przepisom tym, tak często powtarzanym niemal dosłownie w specyfikacjach, daleko do jasności i klarowności. A raczej – oczywistość jest, ale głęboko zakopana pod definicjami niezwykle utrudniającymi zrozumienie dokumentów. Można zrozumieć, ale wymaga to – przynajmniej za pierwszym razem – głębokiego skupienia i uwagi.
Czytaj dalej