O prawie do odwołania w usługach społecznych poniżej 750 tys. euro – nieco bardziej praktycznie

Na początek małe post scriptum do tekstu z ostatniego poniedziałku. Pisałem tam, że nie znalazłem przypadku, aby KIO zajęło się odwołaniem wniesionym w zamówieniu na usługę społeczną o wartości poniżej 750 tys. euro. Okazuje się, że coś takiego się zdarzyło, tyle, że wyrok nie został opublikowany. Trop dostarczył tekst S. Wikariaka opublikowany na łamach GP w ostatni czwartek. Mianowicie w wyroku z 27 czerwca 2017 r. w sprawie o sygn. akt KIO 1127/17 Izba uwzględniła odwołanie wniesione w zamówieniu takiego rodzaju, a rozstrzygnięcie to zaskarżył Prezes UZP. Skargę oddalił Sąd Okręgowy w Olsztynie w wyroku z 25 sierpnia 2017 r., sygn. akt IX Ca 807/17 (pełen tekst tutaj), który potwierdził prawo do odwołania również w tego typu zamówieniach.

Jednak jak robić to w praktyce? Sytuacja będąca podstawą orzekania olsztyńskiego sądu może nam tu świetnie posłużyć jako przykład negatywny. KIO uwzględniło odwołanie, które wniesiono na czynność unieważnienia postępowania. Jednak w katalogu czynności, na które przysługuje odwołanie poniżej progów unijnych, wyrażonym w art. 180 ust. 2 Pzp, unieważnienia postępowania nie ma. Z tego powodu sąd postanowił wyrok KIO uchylić i odrzucić odwołanie. Bo przecież próg 750 tys. euro w usługach społecznych to także próg unijnych. A zatem w postępowaniach poniżej tego progu możliwość odwołania jest mocno ograniczona.
Czytaj dalej

O prawie do odwołania w usługach społecznych poniżej 750 tys. euro

Gdy czas jakiś temu wchodziła w życie główna część podyrektywowej nowelizacji, UZP opublikował na swojej stronie internetowej sporą liczbę krótkich omówień wybranych zagadnień nowelizacyjnych. Wśród nich kilka odnosiło się do procedury udzielania tzw. zamówień społecznych, o wartości poniżej 750 tys. euro – tylko bardzo ramowo zdefiniowanej w art. 138o Pzp. Urząd wskazał tam m.in., że w przypadku takich zamówień zamawiający sam „tworzy” procedurę, a wykonawcy nie przysługuje prawo do odwołania do KIO, ponieważ rzeczony przepis nie zawiera odesłania do przepisów o odwołaniach.

Kilkanaście dni temu na łamach „Gazety Prawnej” (przedruk tu) pojawił się jednak niezwykle ciekawy tekst z przeciwnym przesłaniem. Mianowicie jedna z organizacji przedsiębiorców miała wystąpić do Ministerstwa Rozwoju z wnioskiem o zmianę przepisów w tym zakresie, a ten miał odpowiedzieć, że nie ma potrzeby dokonywać takich zmian, bo z przepisów wynika, że prawo do odwołania wykonawcom przysługuje także w tym wypadku. Minister miał napisać m.in., że skoro w art. 138o nie ma wyłączenia stosowania przepisów o odwołaniu, to przecież stosować trzeba. Stanowisko to poparł także swoim autorytetem Włodzimierz Dzierżanowski wskazując, że art. 138o odnosi się tylko do obowiązków zamawiającego, a w pozostałym zakresie nie stanowi żadnych innych reguł.
Czytaj dalej

O przekazywaniu załączników do odwołania

Jednym z obowiązków odwołującego jest przekazanie kopii odwołania zamawiającemu. Jeśli odwołujący tego nie uczyni, odwołanie przepada – stanowi o tym art. 189 ust. 2 pkt 7 Pzp. W szczegółach jednak, jak zwykle, siedzą małe diabełki. Mianowicie odwołanie to nie tylko kilka stron papieru z opisem zarzutów i żądań, ale także załączniki. A te bywają rozmaite. I w kwestii tych załączników interpretacja przepisów o przekazywaniu kopii odwołania może być różna.

Przykładem może być wyrok KIO z 9 kwietnia 2014 r. (sygn. akt KIO 597/14). Zamawiający chciał odrzucenia odwołania właśnie na omawianej podstawie, ponieważ otrzymał niekompletną kopię odwołania – brakowało wymienionych w jego treści załączników: odpisów z KRS odwołujących oraz dowodu przekazania kopii odwołania zamawiającemu. Problem jednak w tym, że odpisy z KRS zamawiający posiadał – zostały złożone wraz z ofertą (a nawet gdyby ich nie posiadał – można wskazać, że miał do nich swobodny dostęp). Zaś wymaganie, aby kopia odwołania obejmowała także dowód jej przekazania jest czystej wody absurdem i wymaganiem od wykonawcy, aby miał dostęp do wehikułu czasu. Nie dziwota zatem, że KIO takie argumenty bez wielkich dyskusji odrzuciła, a odwołanie rozpatrzyła merytorycznie*.
Czytaj dalej

O interesie w unieważnieniu postępowania

Od lat w orzecznictwie dominuje pogląd, że odwołanie, którego celem jest unieważnienie postępowania jest nieuprawnione. W takim wypadku bowiem wykonawca nie wykazuje interesu w uzyskaniu zamówienia, co zgodnie z art. 179 ust. 1 Pzp jest warunkiem wniesienia odwołania. W szeregu wyroków KIO stwierdzano, że „interes ten winien dotyczyć tego konkretnego postępowania, w którym składany jest środek ochrony prawnej, a nie podlegać realizacji, np. poprzez hipotetyczny udział w kolejnym postępowaniu ogłoszonym przez zamawiającego” (cytat za wyrokiem KIO 1680/11), a „żądając unieważnienia postępowania, wykonawca pozbawia się szansy na uzyskanie zamówienia w niniejszym postępowaniu, co pozbawia go również legitymacji do wniesienia odwołania” (cytat za wyrokiem KIO 453/11). Podobnie w wielu innych wyrokach (np. KIO/UZP 372/08, KIO/UZP 1330/08, KIO/UZP 660/09, KIO/UZP 1100/09, KIO 2742/11, KIO 2887/12, KIO 205/15)

Sytuacja nie jest jednak absolutnie jednoznaczna – cytowane wyżej, a powtarzane w orzecznictwie stwierdzenia, że chodzi o interes w uzyskaniu zamówienia w wyniku danego postępowania nie wynikają wprost z przepisu. Mowa tam bowiem o uzyskaniu danego zamówienia, nie ma natomiast odniesienia do postępowania. Tymczasem w przypadku unieważnienia aktualnego postępowania istnieje możliwość, że zamówienie będzie udzielane ponownie, w drodze kolejnego postępowania. I w orzecznictwie KIO można odnaleźć wyjątki od wskazanej wyżej linii orzeczniczej. Np. w wyroku z 30 grudnia 2011 r. (sygn. akt KIO 2702/11) Izba stwierdziła, że przez „dane zamówienie” wskazane w art. 179 ust. 1 Pzp należy rozumieć „nie przedmiot konkretnego postępowania, lecz dostawę/usługę/robotę budowlaną, którą zamawiający chce na podstawie umowy o zamówienie publiczne nabyć.” W efekcie uznano wykonawcę za uprawnionego do domagania się unieważnienia postępowania. Co prawda w stanie faktycznym oferta odwołującego nie była odrzucona, a zamawiający kwestionował interes odwołującego powołując się na fakt, że cena jego oferty przekracza budżet – a więc takie stwierdzenie nie miało wprost wpływu na wynik postępowania odwoławczego – ale mimo to Izba podkreśliła, że niezależnie od hipotetyczności przyszłego unieważnienia postępowania w interesie wykonawcy mieści się także żądanie tego unieważnienia.
Czytaj dalej

O wyborze oferty najkorzystniejszej

Szerokim echem rozeszła się po zamówieniowym światku wieść o postanowieniu KIO z 5 września br. w sprawie o sygnaturze akt KIO/1599/16. W krótkim przecież czasie, który minął od jego ogłoszenia, pojawiło się sporo tekstów na ten temat, a sprawę komentowali chociażby tak doskonali eksperci jak Wojciech Hartung czy Tomasz Zalewski.

W pewnym skrócie: Postanowienie jest o tyle szczególne, że jest pierwszym głosem KIO w sprawie dotyczącej interpretacji poszerzonych przesłanek składania odwołań w postępowaniach poniżej progu unijnego. Do niedawna w takich postępowaniach wykonawcy mogli odwoływać się do KIO w finałowym etapie postępowania wyłącznie w przypadku odrzucenia ich oferty z postępowania (względnie ich wykluczenia z postępowania) – nie mogli kwestionować natomiast nieodrzucenia ofert konkurencji, błędnej oceny w kryteriach itp., co dość powszechnie było krytykowane. Wszak wybór oferty konkurenta, która powinna zostać odrzucona, bolał tak samo, jak błędne odrzucenie własnej oferty – a prawa do odwołania nie było.
Czytaj dalej

O barierach dla najskuteczniejszej kontroli

Organów kontrolnych zajmujących się zamówieniami publicznymi jest bez liku. Problem nie tylko w tej ilości (a w związku z tym i wielości kontroli i rozmaitości – niekiedy – poglądów), ale także w tym, że kontrola taka z natury rzeczy zazwyczaj (są wyjątki) następuje post factum. Po udzieleniu zamówienia, często po jego realizacji. W przypadku wykrycia nieprawidłowości błąd jest zatem już nie do naprawienia. Organ może jedynie karać, a zamawiający obiecywać poprawę w przyszłości, a błędnie wykonane działanie zwykle pozostaje takim działaniem. Ponadto, jakby nie liczyć ilości organów i prowadzonych przez nie kontroli, mogą one objąć jedynie niewielki odsetek udzielanych zamówień.

Tymczasem jest też kontrola pozbawiona wad, o których mowa powyżej. Jest najtańsza, najszybsza, najmniej kłopotliwa… Najbardziej efektywna i obejmująca znacznie większą ilość zamówień. Chodzi mianowicie o kontrolę sprawowaną przez wykonawców. Starając się uzyskać zamówienie, badają działania zamawiającego i konkurencji. Z natury rzeczy – co najistotniejsze – robią to nieustannie w postępowaniach, w których udziałem są sami zainteresowani oraz robią to i zgłaszają ewentualne problemy w trakcie postępowań (przed podpisaniem umowy) dając zamawiającemu szansę poprawienia błędu czy niedopatrzenia.
Czytaj dalej

O proteście

Podczas letniego urlopu, kilka miesięcy temu, dotarły do mnie wieści o tym, że jedno z naszych stronnictw parlamentarnych przedstawiło swoją koncepcję nowego prawa zamówień publicznych (link). Cóż, koncepcja to to nie była, co najwyżej zbiór haseł. Także pisanie przez polityków ustaw to raczej kiepski pomysł, niezależnie od tego, jakiej są maści. Pomysły zawarte w tym dokumencie z zasady nie są nowe, często są to hasła, których wcielenie w życie trudno osiągnąć drogą ustawową. Niektóre postulaty oczywiste, niektóre kontrowersyjne, niektóre schizofreniczne (punkty 8 i 10), niektóre zaś wprost szalone (punkt 24). Moją szczególną uwagę zwrócił postulat nr 25: przywrócenie protestu w środkach ochrony prawnej. Wbrew moim oczekiwaniom spotkał się z głosami przychylnymi (p. dyskusja na forum Actuarius). A tymczasem moim zdaniem nie ma tu co chwalić.

Protesty wyeliminowano z ustawy prawie cztery lata temu, na początku 2010 roku. Do tego czasu były one pierwszym krokiem wykonawcy na ścieżce środków ochrony prawnej: protest kierowany był do zamawiającego i przez tego ostatniego rozstrzygany. Dopiero oddalenie/odrzucenie protestu dawało wykonawcy prawo do kierowania dalszych środków odwoławczych do organów niezależnych. Problem był w tym, że skoro były to dwa odrębne narzędzia ochrony prawnej, a wykonawca dwukrotnie musiał wnosić swoje żale – raz przed zamawiającego, drugi raz przed ZA, a potem KIO – za każdym razem musiał mieć zapewniony wynikający z dyrektyw okres na wniesienie środka ochrony prawnej. W uzasadnieniu do zmiany ustawy wskazywano wówczas: jest to środek ochrony prawnej mało efektywny, a jednocześnie czasochłonny (przedłuża postępowanie związane z korzystaniem ze środków ochrony prawnej o kilka tygodni).
Czytaj dalej

W obronie KIO

Niemal dokładnie rok temu pisałem tutaj o wydanej przez UZP publikacji z materiałami z konferencji zamówieniowej, która odbyła się we wrześniu ubiegłego roku w Sopocie. Zwróciłem tam uwagę na wystąpienie J. Niczyporuka, który postawił tezę, iż postępowanie o zamówienie publiczne jest postępowaniem o charakterze administracyjnym i jako takie powinno być traktowane. Cóż, teza była straszna, uzasadnienie w zasadzie pretekstowe, ale w dyskusji w czasie konferencji prelegent wskazał, iż chodziło mu o włożenie kija w mrowisku („cieszy się, że swoim wystąpieniem wywołał tak ożywioną dyskusję, co było Jego celem i dlatego też, co podkreślił, pewne tezy swojego wystąpienia zaostrzył po to, aby ta dyskusja się zaczęła” – relacja Moniki Ziółkowskiej z konferencji zawarta w czwartym numerze kwartalnika PZP z 2012 r.). I niewątpliwie plan się powiódł – dowodem bardzo obfita dyskusja po samym wystąpieniu i pojawiające się polemiki w piśmiennictwie: tekst Z. Gordona w trzecim numerze kwartalnika PZP z 2012 r. oraz bardzo liczne odniesienia podczas kolejnej konferencji zorganizowanej pod auspicjami UZP – w czerwcu br. we Wrocławiu. Materiały z tej konferencji zostały opublikowane przez UZP (link).

Pośród tych polemik trafił się jednak ktoś, kto sięga do tezy J. Niczyporuka – Henryk Nowicki. We wspomnianej publikacji pokonferencyjnej znajduje się jego wystąpienie pod niewinnym tytułem „Sądowa kontrola częścią systemu prawnej kontroli zamówień publicznych”. Tytuł niewinny, treść straszna (w zasadzie można zacząć od końca strony 99, zaledwie dwie i pół strony): autor postuluje likwidację KIO (czyżby tkwił w tym palec Prezesa?) i wprowadzenie w zamian skargi do sądów administracyjnych przy wpisie określonym przepisami ppsa. Najstraszniejsze jest właśnie to „w zamian”…
Czytaj dalej

O związaniu zarzutami odwołania

W dawnych czasach art. 191 ust. 3 Pzp, który zawierał wówczas zasadę związania arbitrów zarzutami zawartymi w (wówczas jeszcze) proteście, nakazywał także arbitrom wzięcie pod uwagę z urzędu okoliczności, które skutkują unieważnieniem postępowania. Zasada związania KIO zarzutami zawartymi w odwołaniu nadal znajduje się w ustawie (obecnie art. 192 ust. 7 Pzp), natomiast wspomniany wyjątek od niej usunięto w 2008 roku. Zniknęły od tego czasu dwa dość popularne wówczas problemy – polegające na poszerzaniu zarzutów w odwołaniu w stosunku do złożonego wcześniej protestu (co i tak było skazane na odrzucenie), a także polegające na „wrzucaniu” podczas rozpatrywania odwołania (głównie widząc, że sprawa zmierza w kiepskim kierunku) dodatkowych zarzutów zmierzających do unieważnienia postępowania, te bowiem arbitrzy musieli wziąć pod uwagę, mimo iż wcześniej podnoszone nie były. Nie ma już protestów, nie ma już możliwości, by KIO orzekała w zakresie wykraczającym poza odwołanie.

Wciąż jednak w zakresie związania zarzutami pojawiają się inne, może nieco mniej dotkliwe problemy. Tutaj zajmę się dwoma z nich, które wyglądają na zdarzające się najczęściej. Na początek rzut okiem na art. 180 ust. 3 Pzp: „odwołanie powinno wskazywać czynność lub zaniechanie czynności zamawiającego, której zarzuca się niezgodność z przepisami ustawy, zawierać zwięzłe przedstawienie zarzutów, określać żądanie oraz wskazywać okoliczności faktyczne i prawne uzasadniające wniesienie odwołania”. Powtórzone to jest w § 4 rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z 22 marca 2010 r. w sprawie regulaminu postępowania przy rozpatrywaniu odwołań.
Czytaj dalej

O dostępności systemu środków ochrony prawnej i cnocie cierpliwości

Do opublikowanego kilka miesięcy temu dokumentu „Propozycje zmian w ustawie Prawo Zamówień Publicznych” (z 2 stycznia 2012 r., w odróżnieniu od dotyczącego innej tematyki, a o identycznym tytule z 6 czerwca 2012 r.) pisałem już tutaj kilkakrotnie – pierwszy raz tutaj. Wspomniałem tam na marginesie o burzącej się we mnie krwi przy lekturze ostatniego akapitu na stronie czwartej dokumentu, zawierającego Prezesowy pean na swoją własną cześć – a dotyczący wyjątkowej efektywności naszego systemu środków ochrony prawnej.

Zresztą, co tu opisywać, zacytujmy: W raporcie Komisji Europejskiej pt. „Ocena skutków i skuteczności przepisów UE dotyczących zamówień publicznych” polski system ochrony prawnej został wskazany jako jeden z systemów z najkrótszym czasem trwania procedur odwoławczych oraz system z najniższymi kosztami związanymi z korzystaniem ze środków ochrony prawnej. I tak dla przykładu, w Polsce czas, jaki organ pierwszej instancji, czyli Krajowa Izba Odwoławcza, ma na rozpatrzenie wniesionego odwołania wynosi 15 dni, podczas gdy we Włoszech jest to do 18 miesięcy w przypadku rozpatrywania odwołania przez regionalne sądy administracyjne. (…) Z raportu Komisji wynika więc, że mamy jedne z najkrócej trwających i najtańszych procedur udzielania zamówień publicznych oraz gwarantujących szeroką ochronę i sprawnych system rozpoznawania odwołań wnoszonych przez wykonawców. (swoją drogą, oryginalny dokument – „Evaluation Report: Impact and Effectiveness of EU Public Procurement Legislation” – wraz z podumowaniem w języku polskim znaleźć można na stronach Komisji).
Czytaj dalej