Kary są normą w umowach o zamówienie publiczne. To poniekąd oczywiste – pomijając aspekt rekompensaty szkód wywołanych niewłaściwym wykonaniem zamówienia, mają one charakter dyscyplinujący. Wykonawca powinien wiedzieć, że zawalenie sprawy nie skończy się tylko rozwiązaniem umowy, ale i trzepnie go po kieszeni. To ma mobilizować go do prawidłowej realizacji kontraktu, w terminach i zgodnie z wymaganiami zawartymi w umowie (te terminy są tu wyróżnione, bo chyba najczęściej właśnie ich kary dotyczą i najczęściej są tutaj nakładane).
Mamy więc kij. Ale budowanie motywacji może być realizowane nie tylko za pomocą kija – istnieje bowiem przecież także możliwość oferowania marchewki. W zamówieniach publicznych z taką marchewką jest kłopot. Mamy umowę, w której świadczenia pojawiają się z dwóch stron: wykonawca robi coś dla zamawiającego, a ten ostatni płaci wykonawcy kwotę, jaka wcześniej została podana w ofercie. Można zatem powiedzieć, że dodatkowa marchewka jest niepotrzebna – prawidłowe wykonanie prac powinno obie strony wystarczająco usatysfakcjonować (zamawiający cieszy się z realizacji zamierzonego celu, wykonawca otrzymuje odpowiednią zapłatę).
Czytaj dalej