Wpis niecodzienny, niezamówieniowy, ale i okoliczności na tyle wyjątkowe, że znalazłem wymówkę, aby tym razem o zamówieniach nie pisać. Wybaczcie tę chwilę słabości :) Właśnie minęło bowiem równe 10 lat od publikacji w „szponach” pierwszego tekstu (nota bene, przed 10 laty to nie był poniedziałek).
Gdy zaczynałem, nie myślałem o tym, co będzie za 10 lat. Na pewno nie chciałem, żeby „szpony” były efemerydą, która po paru miesiącach straci życie. Jak coś robić, to robić porządnie. Zgromadziłem jakiś zapasik pomysłów na teksty. Ale tym, jak długo to potrwa, jakoś sobie głowy nie zaprzątałem.
Zapasik tematów do opisania nadal istnieje. Jakimś magicznym sposobem wciąż się uzupełnia (choć coraz częściej łapię się na tym, że jakiś obiecujący temat już gdzieś wcześniej opisywałem). Perspektywy w tym zakresie zresztą są kwitnące, bo przecież przed nami zupełnie nowa ustawa do przetestowania.
Ale narzucony samemu sobie reżim, aby raz w tygodniu coś nowego napisać, bywa czasami kłopotliwy po tej stronie klawiatury. Tydzień tygodniowi nierówny. I ja się zmieniłem przez te 10 lat, i „szpony” też, choć pewnie nie rewolucyjnie. I narasta we mnie wrażenie, że czasami tracą pazur ;)
Następnych dziesięciu lat obiecać nie mogę. Ale na razie – do zobaczenia w kolejny poniedziałek :)