O barierach dla najskuteczniejszej kontroli

Organów kontrolnych zajmujących się zamówieniami publicznymi jest bez liku. Problem nie tylko w tej ilości (a w związku z tym i wielości kontroli i rozmaitości – niekiedy – poglądów), ale także w tym, że kontrola taka z natury rzeczy zazwyczaj (są wyjątki) następuje post factum. Po udzieleniu zamówienia, często po jego realizacji. W przypadku wykrycia nieprawidłowości błąd jest zatem już nie do naprawienia. Organ może jedynie karać, a zamawiający obiecywać poprawę w przyszłości, a błędnie wykonane działanie zwykle pozostaje takim działaniem. Ponadto, jakby nie liczyć ilości organów i prowadzonych przez nie kontroli, mogą one objąć jedynie niewielki odsetek udzielanych zamówień.

Tymczasem jest też kontrola pozbawiona wad, o których mowa powyżej. Jest najtańsza, najszybsza, najmniej kłopotliwa… Najbardziej efektywna i obejmująca znacznie większą ilość zamówień. Chodzi mianowicie o kontrolę sprawowaną przez wykonawców. Starając się uzyskać zamówienie, badają działania zamawiającego i konkurencji. Z natury rzeczy – co najistotniejsze – robią to nieustannie w postępowaniach, w których udziałem są sami zainteresowani oraz robią to i zgłaszają ewentualne problemy w trakcie postępowań (przed podpisaniem umowy) dając zamawiającemu szansę poprawienia błędu czy niedopatrzenia.
Czytaj dalej

O proteście

Podczas letniego urlopu, kilka miesięcy temu, dotarły do mnie wieści o tym, że jedno z naszych stronnictw parlamentarnych przedstawiło swoją koncepcję nowego prawa zamówień publicznych (link). Cóż, koncepcja to to nie była, co najwyżej zbiór haseł. Także pisanie przez polityków ustaw to raczej kiepski pomysł, niezależnie od tego, jakiej są maści. Pomysły zawarte w tym dokumencie z zasady nie są nowe, często są to hasła, których wcielenie w życie trudno osiągnąć drogą ustawową. Niektóre postulaty oczywiste, niektóre kontrowersyjne, niektóre schizofreniczne (punkty 8 i 10), niektóre zaś wprost szalone (punkt 24). Moją szczególną uwagę zwrócił postulat nr 25: przywrócenie protestu w środkach ochrony prawnej. Wbrew moim oczekiwaniom spotkał się z głosami przychylnymi (p. dyskusja na forum Actuarius). A tymczasem moim zdaniem nie ma tu co chwalić.

Protesty wyeliminowano z ustawy prawie cztery lata temu, na początku 2010 roku. Do tego czasu były one pierwszym krokiem wykonawcy na ścieżce środków ochrony prawnej: protest kierowany był do zamawiającego i przez tego ostatniego rozstrzygany. Dopiero oddalenie/odrzucenie protestu dawało wykonawcy prawo do kierowania dalszych środków odwoławczych do organów niezależnych. Problem był w tym, że skoro były to dwa odrębne narzędzia ochrony prawnej, a wykonawca dwukrotnie musiał wnosić swoje żale – raz przed zamawiającego, drugi raz przed ZA, a potem KIO – za każdym razem musiał mieć zapewniony wynikający z dyrektyw okres na wniesienie środka ochrony prawnej. W uzasadnieniu do zmiany ustawy wskazywano wówczas: jest to środek ochrony prawnej mało efektywny, a jednocześnie czasochłonny (przedłuża postępowanie związane z korzystaniem ze środków ochrony prawnej o kilka tygodni).
Czytaj dalej