O przeglądach gwarancyjnych

Gwarancja to jedno z podstawowych narzędzi używanych przez zamawiających w celu zapewnienia odpowiedniej jakości otrzymywanych dostaw, usług czy robót budowlanych. Wykonawca jest zobowiązany do usuwania wad czy usterek, a zamawiający może dysponować częścią zabezpieczenia należytego wykonania umowy w przypadku niewywiązywania się przez wykonawcę z jego obowiązków. Jednak gwarancja ma swoje granice. Wskazane jest określić te granice w umowie o zamówienie publiczne, w innym przypadku bowiem cały ten instrument może stracić sens.

Oczywiście, postanowienia dotyczące gwarancji powinny normować takie rzeczy jak usterki wyłączone z gwarancji (np. działania osób trzecich, jeśli przedmiot zamówienia nie ma być idiotoodporny, akty wandalizmu itp.), sposób i terminy usuwania usterek. Jest jednak jeden problem, z którym czasami trudno się mierzyć – a mianowicie konieczność zapewnienia w okresie gwarancji odpowiedniej konserwacji czy serwisów. Zwłaszcza wobec rynkowej praktyki w niektórych branżach, zgodnie z którą takiej konserwacji/serwisów powinien dokonywać wykonawca/producent lub podmiot przezeń wskazany.

Czytaj dalej

O przelewie wierzytelności

Urząd Zamówień Publicznych opublikował w ubiegłym tygodniu opinię prawną o dopuszczalności przelewu wierzytelności przysługującej wykonawcy zamówienia publicznego (link). W tytule opinii odniósł się do cesji na rzecz podwykonawcy – w gruncie rzeczy nie wiem dlaczego, bo w zakresie cesji nie ma żadnej różnicy pomiędzy przypadkiem, gdy cesjonariuszem jest podwykonawca, i gdy jest nim podmiot nieuczestniczący w realizacji zamówienia publicznego. I w gruncie rzeczy do tematu podwykonawców autor opinii odniósł się tylko w jednym punkcie.

Cenna jest ta opinia o tyle, że może przekonać zamawiających, którzy uważają cesję wierzytelności za zło wcielone – przynajmniej do tego, aby uznali, że jest to prawnie dopuszczalne. Aby jednak uczynić zadość problemom, z którymi na co dzień się spotykam, warto byłoby, żeby w takiej opinii napisać nie tylko, że tak można, ale też dodać dwie inne rzeczy.

Czytaj dalej

O hazardzie

Uczestnictwo w przetargach publicznych to niezwykle często dla wykonawców biznes zbliżony do hazardu. I nie chodzi mi tu o same szanse na wygranie przetargu (w razie przegranej traci się stosunkowo niewiele), ale o proces realizacji zamówienia publicznego już po wygranym przetargu. Bo nieraz już pisałem, że jednym z najcięższych grzechów zamówieniowych zamawiających jest uwalnianie się od wszelkich ryzyk i przerzucanie ich na wykonawców. Stąd taka popularność formuły zaprojektuj+wybuduj, stąd taka popularność ryczałtu, stąd też (przypuszczam) częściowo niechęć do rozmawiania z wykonawcami. Oczywiście nie oznacza to, że te sposoby działania z definicji są złe – ale nie zawsze pasują do przedmiotu zamówienia i warunków jego realizacji.

Niestety, odwołań na zapisy SWZ nie ma zbyt wiele. Wykonawca ryzykuje, bo tak naprawdę trudno uzyskać korzystny wyrok w przypadkach innych niż oczywiste. Ryzykuje, tymczasem nie wie, czy jest po co, bo przecież na tym etapie daleki jest od pewności, że zamówienie uzyska – na jego potencjalnej wygranej skorzystać może konkurencja. Natomiast prawo do wnoszenia odwołań przez izby to praktycznie fikcja (na liście prowadzonej przez Prezesa UZP są 152 podmioty – zastanawiam się, czy przez 20 lat istnienia tego wykazu zbierze się podobna liczba odwołań wniesionych przez te organizacje).
Czytaj dalej