O zamówieniu „in house” w trybie zamówienia z wolnej ręki

Kilka lat temu publikowałem w „szponach” poniekąd edukacyjny tekst na temat zamówień „in house” (czyli zamówień pomiędzy podmiotami stanowiącymi elementy tej samej organizacji – tam, gdzie jeden jest kontrolowany przez drugi lub oba są kontrolowane przez ten sam, trzeci podmiot). Kończyłem go zapowiedzią wdrożenia art. 12 dyrektywy 2014/24/UE do polskiego porządku prawnego i w międzyczasie takiego wdrożenia się doczekaliśmy. Co prawda idee pozostały niezmienione, ale w naszym polskim prawie znalazły się szczegóły, których odpowiedników próżno szukać w dyrektywie. Mianowicie ustawodawca postanowił wtłoczyć zamówienia „in house” w procedury opisane w ustawie Pzp.

To rozwiązanie nieco kuriozalne. Wszak z dotychczasowego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE wynikało, że takie umowy (umowy z formalnego punktu widzenia) po prostu zamówieniami publicznymi nie były. Jednak wspomniany art. 12 dyrektywy jednoznacznie nazwał to zamówieniami publicznymi, a zatem i otworzył furtkę do dorabiania do tego procedur. I ja nawet, tak po ludzku, poniekąd rozumiem ustawodawcę, że jakieś procedury wymyślił – wobec wielkiego szumu jaki wokół tematu się zrobił zapewnienie jakiegoś minimalnego poziomu kontroli nad takimi zamówieniami (choćby przez możliwość odwołania do KIO) nie było rozwiązaniem najgorszym. O tym jednak, że z takim rozwiązaniem nie zgadzam się systemowo, u źródeł, już w „szponach” w międzyczasie pisałem.
Czytaj dalej

O dodatku do koncesji

Pojutrze wchodzi w życie nowa ustawa o umowie koncesji na roboty budowlane lub usługi (no, w większości, parę przepisów wchodzi w życie 1 stycznia). Sama koncesja jest tematem wielce ciekawym, dzisiaj jednak będzie o zmianach wprowadzanych na podstawie tej ustawy w przepisach ustawy Pzp i o technice prawodawczej. Mianowicie ustawa o umowie koncesji zawiera dwa przepisy wprowadzające zmiany w Pzp – są to art. 62 i 67. Większość tych zmian dotyczy pogodzenia ustaw Pzp i koncesji i nie budzi specjalnych wątpliwości. Przy okazji jednak ustawodawca wprowadził kilka zmian, które dotyczą „zwykłych” postępowań o udzielenie zamówienia i z koncesją nie mają nic wspólnego.

Chyba najistotniejszą z nich jest przewidziane w art. 62 pkt 5 ustawy o koncesji usunięcie z art. 25a ust. 3 Pzp oraz z art. 36b ust. 2 Pzp odniesień do kryteriów selekcji. Oznacza to, że zakres, w którym można powoływać się na zdolności podmiotu trzeciego w postępowaniu przetargowym prowadzonym w trybie dwustopniowym został ograniczony – zdolności te mogą posłużyć do wykazania spełnienia warunków udziału w postępowaniu, ale nic więcej. Na marginesie wspomnę tylko o tym, że moim zdaniem zmiana ta jest nieco zbyt pochopna (nawet jeśli – zdaje się – służy dostosowaniu ustawy Pzp do przepisów znowelizowanej dyrektywy) – moim zdaniem należy raczej kłaść nacisk na egzekwowanie wykorzystania potencjału podmiotu trzeciego przy realizacji zamówienia. Ale nie o tym miało być.
Czytaj dalej

O sposobie realizacji zadań publicznych

Jeszcze do niedawna żadna ustawa ani dyrektywa nie regulowała kompleksowo zagadnienie zamówień in house i życie było dość proste. Mieliśmy całkiem sporą liczbę orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, z których wynikało, że jeżeli zamawiający chce sam realizować określone zadanie, bez wykorzystania podmiotu zewnętrznego, ma do tego prawo. A spółka należąca do takiego zamawiacza to właściwie tak, jakby to był sam zamawiacz. Oczywiście, były tu pewne ograniczenia, mające na celu zapobieganie wykorzystywaniu takiego mechanizmu to wyprowadzania pieniędzy z instytucji publicznych – jednak sama zasada była prosta i oczywista.

Pisząc nową dyrektywę, jej autorzy postanowili uwzględnić w niej kilka zasad związanych z zamówieniami publicznymi niewynikających dotąd z treści samych europejskich przepisów, ale przewijających się przez orzecznictwo. Pomysł na pozór dobry, ale jego konsekwencje okazały się raczej nieoczekiwane. Rozpoczęła się bowiem dyskusja na tym, czy takie zamówienia powinny być dozwolone czy nie. Dotąd – po prostu były dozwolone, dopóki w kraju członkowskim nie pojawiły się przepisy ograniczające swobodę w tym zakresie. W tym momencie pojawiła się wątpliwość – czy przypadkiem nie jest konieczna implementacja przepisów dyrektywy do prawodawstwa krajowego, aby takie zamówienia były możliwe. A skoro pojawiła się kwestia implementacji, rozpoczęła się także dyskusja.
Czytaj dalej

O ryczałcie i zamówieniach dodatkowych

Tydzień temu pojawił się w szponach tekst o nadużywaniu w zamówieniach publicznych ryczałtu. Tak to jest bowiem, że zamawiający niezwykle często pragną wszelkie ryzyko związane z realizacją zamówienia przerzucić na wykonawcę. Zmiany cen na rynku? Żadnej waloryzacji, cena jest niezmienna. Dodatkowa, nieprzewidziana robota? Żadne dodatkowe wynagrodzenie, przecież jest ryczałt. I idąc tym tropem czasami trafiają się nawet tacy zamawiacze, którzy twierdzą, że skoro ryczałt, to i zamówienia dodatkowe, o których mowa w art. 67 Pzp są także wykluczone. Bo przecież, jak zapisano w art. 632 kc., jeśli strony umówiły się na ryczałt, to wykonawca nie może domagać się powiększenia wynagrodzenia, choćby w chwili zawarcia umowy nie można było przewidzieć rozmiaru czy zakresu prac.

Do szkodliwości nadużywania ryczałtu nie będę dziś wracał, ale czuję potrzebę sprzeciwić się przekonaniu o konflikcie art. 67 Pzp w zakresie zamówień dodatkowych oraz art. 632 kc., który stanowi o przyjęciu ryzyka oszacowania ilości niezbędnych prac w celu wykonania zamówienia w całości na wykonawcę. Bo choć ryczałt w jakiś sposób ogranicza strony, to jednak nie ogranicza absolutnie beznadziejnie. Jedną z dróg wyjścia poza ryczałt są wspomniane tydzień temu klauzule rebus sic stantibus. Ale nie jest to droga jedyna.
Czytaj dalej

O zmianie umowy zawartej w trybie zamówienia z wolnej ręki

Art. 144 Pzp (o którym szerzej pisałem przed niespełna dwoma laty) nie tylko nie odnosi się do każdej zmiany w umowie o zamówienie publiczne (wszak nie dotyczy zmian nieistotnych), ale także nie odnosi się do wszystkich umów zawartych w reżimie ustawy Pzp. Jak wprost stanowi jego treść, dotyczy on istotnych zmian umowy w stosunku do treści oferty, na podstawie której dokonano wyboru wykonawcy. Oferty takiej, a więc punktu odniesienia dla wskazanej dyspozycji, nie ma w jednym z trybów przewidzianych w Pzp: w trybie zamówienia z wolnej ręki (choć, na marginesie, widziałem już takie szalone wynalazki). Zamówienie z wolnej ręki to typowy tryb, w którym strony dochodzą do zawarcia umowy poprzez negocjacje (art. 72 kc.), a nie poprzez akceptację oferty (art. 66 kc.).

Co z tego faktu wynika? Nie stosuje się art. 144 Pzp, a zatem można wprowadzać do umowy istotne zmiany w porównaniu z pierwotnym jej brzmieniem, które nie zostały na etapie postępowania o udzielenie zamówienia publicznego przewidziane. Ba, można w ogóle nie bawić się w takie przewidywania. Hulaj dusza, piekła nie ma? Cóż, tak dobrze nie jest. I m.in. z tego powodu Prezes UZP jeszcze w 2010 r. opublikował na swojej stronie UZP opinię „Dopuszczalność zmiany umowy zawartej po przeprowadzeniu postępowania w trybie zamówienia z wolnej ręki”, w której z jednej strony wskazał, że art. 144 Pzp co prawda tu nie obowiązuje, a z drugiej – niewątpliwie słusznie – że istnieją pewne inne ograniczenia swobody stron.
Czytaj dalej

O zamówieniach na promocję przez profesjonalny sport

Kilka tygodni temu na łamach „Forbesa” pojawił się tekst dotyczący słuszności wspierania z budżetu publicznego działalności klubów sportowych (temat ten zresztą miał ostatnio dość szeroki rozgłos, głównie z uwagi na potępianie wysokich wydatków na profesjonalny sport ze strony zadłużonych budżetów krajów południowoeuropejskich – np. Hiszpanii).

Zamówienia publiczne we wspomnianym tekście się nie pojawiły, gdyż autorka zajmowała się w nim kluczową kwestią: czy w ogóle należy angażować finanse publiczne w takie przedsięwzięcia. To, w jaki sposób należy je tam przekazywać (jeśli już w ogóle się przekazuje) – to przy tym drobny szczegół. Tymczasem dla czytelników „szponów” zwykle ważniejsze będzie „jak” niż „czy”, albowiem zwykle decyzja kluczowa jest podjęta nad ich głowami, a im pozostaje głowić się nad tym, jak ją zrealizować w praktyce.
Czytaj dalej

O wolnej ręce na artystę

O zamówieniach udzielanych w trybie zamówienia z wolnej ręki na podstawie art. 67 ust. 1 pkt 1 lit. c – a więc w zakresie działalności artystycznej i twórczej – pisałem w szponach bodajże tylko raz, w kontekście niezbyt racjonalnego w tym wypadku zakazu udzielania zaliczek. Niestety, mimo pewnych sygnałów, że to obostrzenie zostanie złagodzone, nic w tym zakresie się dotąd nie zmieniło. Dzisiaj będzie jednak o problemie nieco bardziej ogólnym – czyli o samej możliwości zastosowania przesłanki do zlecenia zamówienia z zakresu działalności artystycznej lub twórczej w trybie zamówienia z wolnej ręki.

Przepis daje tu możliwości alternatywne: działalność artystyczna lub twórcza. Brak definicji tych pojęć w prawie. W niebieskim komentarzu UZP autorzy odnosząc się do działalności twórczej odesłali do definicji utworu z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Czy jednak wszelka działalność, której efektem jest utwór w rozumieniu tej ustawy pozwala na zlecenie zamówienia z wolnej ręki? Np. prezentacja na szkolenie z zamówień publicznych? Czy umowa z każdym, kto nazywa się artystą pozwala na odstąpienie od trybów konkurencyjnych? Tak różowo nie jest. Celnie skomentował to NSA w wyroku z 6 kwietnia 2006 r. (sygn. akt II GSK 7/06): „[Przepisy art. 67 ust. 1 pkt 1 lit. b i c] nie mogą być również być interpretowane w taki sposób, by możliwe było nabywanie w trybie zamówienia z wolnej ręki każdego dzieła, z którym są związane prawa autorskie. Takich dzieł w sferze szeroko rozumianego rynku towarów i usług jest wiele i gdyby przyjąć, że mogą one być nabywane na zasadach, których stosowania domaga się strona skarżąca, idea zamówień publicznych nie miałaby sensu”.
Czytaj dalej

O zmianie pierwotnych warunków zamówienia w istotny sposób

Dwa przepisy ustawy Pzp – art. 62 ust. 1 pkt 1 oraz art. 67 ust. 1 pkt 4 – dają możliwość posłużenia się trybami postępowania niepoprzedzonymi publicznym ogłoszeniem w przypadku unieważnienia wcześniejszych, konkurencyjnych postępowań (oczywiście tylko w szczególnych przypadkach, ale to już inny temat), pod warunkiem jednakże, że „pierwotne warunki zamówienia nie zostały w istotny sposób zmienione”.

Ocena, czy nastąpiła istotna zmiana „pierwotnych warunków zamówienia” nie jest chyba sprawą oczywistą, bo przeglądając wyniki kontroli Prezesa UZP kilkakrotnie już spotykałem się z zarzutami w tym zakresie. Ostatnimi czasy napotkałem takie trzy przypadki: w pierwszym zamawiający zrezygnował z opisu warunków udziału w postępowaniu oraz dwukrotnie przedłużył termin realizacji zamówienia; w drugim usunął wartość z warunku udziału w postępowaniu dotyczącego posiadania ubezpieczenia oraz znacznie obniżył jeden z celów, jakie w ramach realizacji zamówienia wykonawca miał osiągnąć; w trzecim wreszcie pozostawił warunki niezmienione, natomiast nie zażądał dokumentów na potwierdzenie ich spełniania (w przeciwieństwie do postępowań poprzednich). Na boku zostawimy inne zarzuty, np. niewłaściwe podstawy unieważnienia poprzednich postępowań.
Czytaj dalej

Zamówienie dodatkowe: aneks czy umowa?

Tytułowe zagadnienie bywa powodem bólu głowy wielu zamawiaczy. Szczególnie tych zamawiaczy, którzy udzielali zamówień dodatkowych, nawet pamiętając o stosownych przesłankach (dość często jednak nazbyt liberalnie interpretowanych), ale zapomniawszy kompletnie o przeprowadzeniu jakiegokolwiek postępowania o udzielenie zamówienia publicznego. Dogadywali się z wykonawcami, zawierali aneks do umowy (albo nawet i aneksu nie) i był „git”. Tymczasem wszystko byłoby pięknie, gdyby do tego „dogadywania się z wykonawcami” dorobili odpowiednią dokumentację świadczącą o tym, że rozmowy te odbywały się w ramach odrębnego postępowania o udzielenie zamówienia publicznego przeprowadzonego w trybie zamówienia z wolnej ręki. A więc protokół postępowania, oświadczenie wykonawcy (+ dokumenty, jeśli przekraczamy progi unijne), oświadczenia osób po stronie zamawiającego (ich brak to przecież dyscyplina finansów publicznych) plus parę jeszcze papierków świadczących o tym, że ktoś zaprosił wykonawcę do negocjacji i jakieś negocjacje się odbyły.

Tematem niniejszej notki ma być jednak nie oczywista oczywistość w przeprowadzeniu postępowania w trybie zamówienia z wolnej ręki przy zamówieniu dodatkowym, ale problem efektu tego postępowania, a zatem umowy zawartej między zamawiającym a wykonawcą na wykonanie tych zamówień. Bo na pozór wydaje się to proste: umowa piękna, aneks „be”. Bo przecież postępowanie o zamówienie publiczne kończy się zawsze umową (wszak z art. 2 pkt 13 Pzp wynika, że zamówienie publiczne to umowa, a z nowego punktu 7a tegoż samego artykułu – że celem postępowania w trybie zamówienia z wolnej ręki jest wynegocjowanie postanowień umowy), a jak aneks to pewnie i postępowania nie było. Tymczasem takie sztywne podejście ma swoje wady.
Czytaj dalej