O różnicowaniu warunków udziału

Przyzwyczailiśmy się w zamówieniach publicznych do tego, że jeśli warunki udziału w postępowaniu są postawione, powinny być identyczne dla wszystkich wykonawców. Nawet jeśli pojawia się konsorcjum lub podmiot udostępniający zasoby, zamawiający może co najwyżej ustalić, w jakiej kombinacji warunki mogą być spełnione, ale same warunki są identyczne. Jasne, to wynika z zasad udzielania zamówień – obowiązek równego traktowania wykonawców i zapewnienia uczciwej konkurencji wykluczają sytuację, w której zamawiający postawi różne warunki, w zależności od tego kim jest wykonawca.

Oczywiście, idealnej równości nigdy nie ma. Z natury podmiotów wynikają różnice, których się nie uniknie. Widoczne są one chociażby w przypadku badania przesłanek wykluczenia (niektóre podmioty muszą wykazać więcej, niektóre mniej, a wszystko zależy od formy w jakiej działają lub kraju pochodzenia), ale pojawia się też w sprawach związanych z warunkami udziału (choćby sposób udowadniania pozostawiania w odpowiedniej sytuacji ekonomicznej – nie każdy podmiot musi sporządzać sprawozdanie finansowe, tym bardziej nie każdy musi mieć opinię biegłego rewidenta, dla niektórych wystarczy do wykazania spełnienia takiego warunku przysłowiowy świstek papieru). Jednak wszystkie te różnice odnoszą się do tego, jak udowodnić pewne okoliczności, a nie – co udowodnić.

No dobra, równe traktowanie, uczciwa konkurencja, to wszystko jest piękne, ale co, jeśli zróżnicowanie warunków ma jednak sens? I to sens mieszczący się chyba w tych pojęciach? Weźmy przypadek, gdy w kryteriach oceny ofert oceniana jest technologia wykonania prac albo zaoferowanie przez wykonawcę jakiegoś dodatkowego elementu. Dlaczego w takim przypadku zamawiający nie mógłby postawić warunku uzależnionego właśnie od tego, co wykonawca zaoferuje w kryterium? Jeśli zaoferujesz mi taki dodatkowy element, pokaż mi, że umiesz go robić. Jeśli chcesz to zrobić inaczej, pokaż mi, że umiesz robić to właśnie w takiej wyjątkowej technologii. Czasami byłby to warunek dodatkowy, a czasami warunek alternatywny (np. jeśli chcesz robić w technologii A, pokaż że dysponujesz potencjałem technicznym odpowiednim do A, a jeśli chcesz robi w technologii B – pokaż potencjał odpowiedni do tej technologii).

Jasne, potrzeba takiego rozwiązania nie byłaby częsta. Przeciwnie – raczej bardzo rzadka, bo przecież warunki udziału w postępowaniu stawiane są zazwyczaj na pewnym poziomie ogólności, w którym zwykle rozmaite warianty realizacji zamówienia po prostu się mieszczą. Ale nie zawsze. I czasami się zdarza, że takie rozwiązanie mogłoby mieć sens*.

*) Oczywiście nie w trybach dwustopniowych, w których ocena warunków i kryteriów następuje na różnych etapach postępowania.

2 komentarze do: “O różnicowaniu warunków udziału

  1. Wydaje mi się to niepotrzebne. Warunek ma na celu określenie minimalnych wymagań jakie Zamawiający stawia potencjalnemu Wykonawcy, tak aby upewnić się, że może on wykonać dane zamówienie. To co jest elementem dodatkowym, jakościowym może być stanowić kryterium, którego nie spełnienie nie powoduje konsekwencji dla Wykonawcy w postaci odrzucenia oferty.
    Jeżeli mówimy natomiast o dodatkowym elemencie, to chyba właśnie jest idea takiego kryterium. „Pokaż mi, że umiesz go robić – inaczej nie przyznam Ci punktów”, a nie „inaczej uznam, że nie spełniać warunku i odrzucę twoją ofertę”.
    Co do warunku alternatywnego, to czy nie dotyczyłoby to wtedy oferty wariantowej?

    • Ocena zdolności w kryterium jest możliwa, ale w ograniczonym zakresie i z oceną potencjału często (choćby w zakresie doświadczenia) tego pożenić się nie da. Inna sprawa, że to byłby przypadek na specjalne okazje, bo takie wygibasy zamawiających zbyt często się nie zdarzają.
      Czy do wariantowych? Jeśli zamawiający określi warianty – czemu nie. Ale ten przypadek pod względem formalnym w niczym nie różni się od tego pierwszego :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *