Trudno mi pisać o tym, co system e-zamówienia potrafi. Korzystam z niego w tym zakresie, w którym jest to niezbędne (czyli ogłoszeń). Nie zdarzyło mi się jednak wykorzystać go jako platformy do prowadzenia zamówień. Nie mogę zatem oceniać jego funkcjonalności w tym zakresie, choć każdorazowo po opublikowaniu ogłoszenia o wyniku postępowania dostaję niepokojącego maila informującego mnie, że mam określony czas (raczej krótki) na to, aby wszelkie pliki z platformy zabrać, bo później zostaną skasowane. Szkoda, bo przecież oferując taki system, możnaby oferować także możliwość archiwizowania w nim postępowań przez wymagany prawem okres.
Nie tylko tego system nie potrafi. Są rzeczy, do których wydaje się on idealnym miejscem, a jednak ich nie oferuje – w praktyce ograniczając konkurencyjność zamówień. Ustawa wymaga m.in. od zamawiających publikowania ogłoszeń o wstępnych konsultacjach rynkowych na ich stronach internetowych. Cóż, w odniesieniu do samego obowiązku publikacji ogłoszenia mam mieszane uczucia, ale skoro jest on w ustawie, to czemuś przecież służy – przede wszystkim daniu szansy jak największej grupie wykonawców, aby mogli zaprezentować swój pogląd na przedmiot zamówienia i warunki jego realizacji. I właśnie portal e-zamówienia, w którym zamawiający publikują ogłoszenia o zamówieniu, byłby idealnym miejscem na publikowanie także ogłoszeń o wstępnych konsultacjach rynkowych. Czy to duży kłopot? Jakoś nie sądzę, choć operując w e-zamówieniach nawet w tym ograniczonym zakresie czasami doświadczam tego, że autorzy potrafią niepotrzebnie komplikować rzeczy.
Czytaj dalej