O skanie podpisanego dokumentu

Gdy zaczynałem swoją znajomość z zamówieniami, o komunikacji elektronicznej nikt jeszcze w zasadzie nie śnił. Owszem, ludzie w pracy komputery mieli, ale nie wszyscy, a żeby wiadomość e-mail mogła być traktowana poważnie – co to, to nie. Każdy dokument musiał być złożony w papierku, z podpisem, a jeśli kopia to tylko potwierdzona za zgodność z oryginałem przez notariusza. Ileż to ofert zostało odrzuconych tylko dlatego, że wykonawca pomyślał sobie, że podpis radcy prawnego pod takim poświadczeniem wystarczy…

Z czasem to się zmieniało. Pierwszą sferą, w której e-mail znalazł jakieś szersze uznanie, były chyba prośby o wyjaśnienie treści siwz. Później szło powoli to do przodu i dziś doszliśmy do czasu, gdy teoretycznie postępowanie mogłoby się obejść bez papieru. Jedna jednak rzecz pozostała niezmieniona – podpis wykonawcy, podpis jest święty. Jeśli papier, to zamawiający badają, czy na pewno podpis oryginalny (czasami łącznie z macaniem odwrotu kartki). Zastanawiają się, czy parafka wystarczy. Jeśli dokument elektroniczny – ustawodawca stwierdził, że trzeba wymagać, aby oferta była podpisana podpisem kwalifikowanym, a także aby wszelkie dokumenty w formie kopii takim podpisem były potwierdzone. Nieliczne są sfery, w których świętość podpisów została już pogrzebana – prośby o wyjaśnienie treści siwz, dokumenty zamawiającego, niewiele poza tym.
Czytaj dalej

O drodze elektronicznej

W ustawie Pzp pojawia się w odniesieniu do komunikacji zamawiającego z wykonawcami pojęcie „drogi elektronicznej” – zresztą bez bliższej definicji (co zmieni się zresztą w najbliższym czasie). Formami komunikacji, które jako pierwsze przychodzą człowiekowi na myśl są niewątpliwie e-mail i strona www (na której zamieszcza się przewidziane w ustawie informacje). W licznych wypadkach do komunikacji drogą elektroniczną mogą służyć też rozmaite systemy do prowadzenia aukcji czy licytacji elektronicznej – informacja wprowadzona do systemu „z jednej strony”, jest widoczna także „z drugiej”.

Wspomniane systemy są jednak póki co stosowane w ograniczonej ilości przypadków (ale mam nadzieję, że doczekamy się przeniesienia zamówień w ogóle na takie platformy). W innych przypadkach jest różnie – strony www używa zamawiający, głównie wtedy, gdy nakazuje mu to ustawa a krąg wykonawców jest jeszcze nieokreślony. Gdy krąg wykonawców jest znany (postępowanie znajduje się na etapie po złożeniu ofert lub wniosków o dopuszczenie), powszechnym rozwiązaniem jest komunikacja mailowa. Ta ostatnia jednak ma swoje ograniczenia. Gdy zatem zamawiający ma do przesłania wykonawcom (lub odwrotnie, choć zwykle problem jest w tym pierwszym przypadku) pakunek o takiej wielkości, że prawdopodobieństwo sukcesu znacznie maleje, warto poszukać innej drogi. I takie możliwości istnieją.
Czytaj dalej

O komunikacji telefonicznej

Zarówno ustawa Pzp, jak i dyrektywy unijne przewidują konieczność pisemnego dokumentowania postępowań o udzielenie zamówień publicznych. Co prawda pisemność w obu wypadkach jest rozmaicie rozumiana, bo w dyrektywach odnosi się do każdego formatu zapisu tekstu, który da się utrwalić, a w ustawie Pzp do dokumentu opatrzonego własnoręcznym podpisem, ale co do pryncypiów sytuacja jest podobna (szczególnie, że ustawa Pzp zakłada obowiązek publikacji niektórych informacji elektronicznie, a ponadto dopuszcza komunikację faksową i elektroniczną, nie wiedzieć tylko czemu uzależniając to od decyzji zamawiającego).

Telefon jednak w przepisach się pojawia. Mimo że z natury rzeczy nie umożliwia utrwalenia słowa mówionego – chyba że użyjemy jakichś nadzwyczajnych środków technicznych. W ustawie Pzp znajdziemy go w art. 27 ust. 5, który upoważnia wykonawcę do telefonicznego uprzedzenia o potencjalnym spóźnieniu wysłanego w terminie wniosku o dopuszczenie do udziału w postępowaniu. Przepis to zresztą szalony (nie nasza to jednak wina, ale ustawodawcy unijnego – jest implementacją art. 42 ust. 6 dyrektywy 2004/18/WE), ale nie ma powodu się nim zajmować – projekt ustawy szczęśliwie go „znika”, tak jak i „zniknęła” go dyrektywa 2014/24/UE.
Czytaj dalej

O użyciu maila w postępowaniu i pisemnym potwierdzeniu

W zeszłotygodniowym tekście opublikowanym w „szponach” podałem wyniki własnych „badań” nad rozpowszechnieniem dopuszczenia komunikacji elektronicznej w postępowaniach o udzielenie zamówienia publicznego. Trafiłem przy tej okazji na specyfikację, w której zamawiający co prawda zgodził się na komunikowanie z wykonawcami drogą elektroniczną, ale obwarował to warunkiem: „Informacje przesyłane za pomocą faksu lub poczty elektronicznej uważa się za dostarczone w terminie, jeśli ich treść dotarła do Strony postępowania, (czego potwierdzeniem będzie np. raport transmisji danych) zaś oryginał dokumentu dostarczony zostanie niezwłocznie drogą pocztową lub kurierską.”

Tak się złożyło, że niedawno spotkałem się (już sam nie pamiętam gdzie, proszę wybaczyć) z opinią, iż faks i mail są owszem, świetne, ale z uwagi na zasadę pisemności postępowania zawartą w art. 9 ust. 1 Pzp, nawet w przypadku dopuszczenia takich form konieczne jest pisemne potwierdzanie korespondencji. Chodziło w tym wypadku o przekazywanie korespondencji przez zamawiającego. Nieco zaskoczony, postanowiłem przeprowadzić inne „badanie” – ankietę wśród zamawiających z pytaniem, czy korespondencję przesłaną mailem potwierdzają pisemnie (na forum actuariusowym).
Czytaj dalej

O użyciu maila w postępowaniu

Tym razem wrócę do tematu już na łamach szponów poruszanego, w tekście sprzed przeszło półtora roku. Od tego czasu nie zmieniło się moje zdanie, ale chyba też nie zmienił się stan faktyczny, nad którym ubolewałem. Wówczas przywoływałem wyniki badań przeprowadzonych przez UZP wspólnie z Uniwersytetem Łódzkim, z których wynikało, że 32% zamawiających nie dopuszcza komunikacji elektronicznej. Parę dni temu idąc tropem wskazanym na blogu Pzp dotarłem do tekstu S. Wikariaka z „Gazety Prawnej” na temat przygotowywanych właśnie ekatalogów do zakupów pozaustawowych. Ekatalogi zostawmy na inną okazję, w tym momencie interesuje mnie przede wszystkim stwierdzenie zawarte w podsumowaniu tekstu: „Z badania przeprowadzonego przez UZP, którego wyniki są prezentowane w przesłanym właśnie do zatwierdzenia sprawozdaniu za 2013 r. (na ankietę UZP odpowiedziało 11,5 tys. respondentów), wynika, że ponad 43 proc. zamawiających w żadnym z prowadzonych przez siebie postępowań nie przewidziało nawet możliwości kontaktowania się z użyciem e-maila.” Masakra.

Oczywiście owo 43% zamawiających nie przekłada się bezpośrednio na liczbę przetargów. Mogę bez większego ryzyka założyć, że do grona owych zamawiających należą głównie jednostki raczej rzadko mające do czynienia z zamówieniami (ba, niektóre być może nigdy nie mające do czynienia z „prawdziwymi” zamówieniami, a zmuszone do złożenia sprawozdania z udzielonych zamówień za 2013 r. tylko w zakresie poniżej 14.000 euro – wszak wspomniany wynik pochodzi zapewne z ankiety, o której wypełnienie UZP prosił przy okazji składania tych sprawozdań – choć pewnie tylko nieliczni tacy zamawiający się znaleźli).
Czytaj dalej

O sposobie porozumiewania się i sposobie składania ofert

W ubiegłym tygodniu podpisana została umowa kończąca przetarg ograniczony, który trwał niemal dokładnie półtora roku. Jakiś rok temu odbyło się w tym postępowaniu zebranie wykonawców, podczas którego jeden z uczestników zapytał się, czy zamawiający nie mógłby publikować odpowiedzi na pytania na stronie internetowej. Jest to norma w przypadku przetargu nieograniczonego, natomiast w przetargu ograniczonym, gdy znani są wykonawcy zaproszeni do składania ofert, odpowiedzi na pytania przekazuje im się bezpośrednio. Sytuacja tutaj była dość prosta, wystarczyło po prostu poprosić o wskazanie dodatkowych adresów e-mail do wysyłania odpowiedzi, aby wykonawców zadowolić. Ze strony zamawiającego – nic bowiem nie stoi na przeszkodzie wysłać pod dziesięć adresów zamiast pięciu.

Bywa jednak, że zamawiający podchodzą do elektronicznego przekazywania informacji z wyjątkową niechęcią. W ostatnim Informatorze UZP znalazłem nieoczekiwanie informację o opublikowanym we wrześniu przez UZP projekcie planu informatyzacji zamówień publicznych (czysty zbieg okoliczności, temat akurat był zaplanowany, a ów plan znakomicie go uzupełnia). Znalazłem tam informację o wyniku badań prowadzonych przez UZP wraz z Uniwersytetem Łódzkim: 68% zamawiających dopuszcza elektroniczną formę komunikacji z wykonawcami. Tylko 68%. Dlaczego? Wszak to ogromne ułatwienie życia, nie tylko dla wykonawcy, ale i dla samego zamawiającego.
Czytaj dalej

Jeszcze raz o art. 46 ust. 4a Pzp

O obowiązku zatrzymania wadium przez Zamawiającego w przypadku, gdy wykonawca nie uzupełni dokumentów, pisałem już tu dwa razy. Raz, krytykując samą ideę, drugi raz, nieco później, wskazując na iluzoryczną możliwość skarżenia się na zatrzymanie wadium w takiej sytuacji do Krajowej Izby Odwoławczej. Przeglądając ostatnio wyroki KIO w celu znalezienia ścieżek postępowania w zupełnie innych sprawach, zupełnie przypadkiem trafiłem na wyrok z 27 kwietnia br., sygn. akt KIO 776/11. Nie wiem zresztą, jakim cudem, używana przeze mnie fraza wyszukiwania nic z zatrzymaniem wadium nie miała wspólnego :) Wyrok zaś bardzo ciekawy.

Z jednej strony dowodzi tego, o czym pisałem przed rokiem – że jeśli zatrzymanie wadium jest jedynym zarzutem (nie jest związane z wykluczeniem/odrzuceniem i niewybraniem jako oferty najkorzystniejszej), odwołanie do KIO nie zostanie uwzględnione z uwagi na przepis art. 192 ust. 2 Pzp – naruszenie przepisów nie miało wpływu na wynik postępowania (wykonawca tak czy owak był drugi w kolejce, a nie pierwszy). Uwzględnienie odwołania nie zmieniłoby wyniku postępowania, więc odwołanie nie mogło zostać uwzględnione. Zgodnie zatem z moimi przewidywaniami, wykonawca stracił wpis od odwołania.
Czytaj dalej