O skróceniu pierwotnego terminu składania ofert

Kilka tygodni temu pisałem tutaj o zamawiającym, któremu redakcja Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej odmówiła publikacji sprostowania ogłoszenia o zamówieniu, polegającego na wydzieleniu nowych części w postępowaniu – zmianę uznała za zbyt daleko idącą. Zamawiający w tej sytuacji został postawiony przed wyborem: albo zostawić wszystko tak jak było (ale przecież z jakiegoś powodu zmiany chciał dokonać), albo unieważnić odpowiednią część postępowania i ogłosić nowe postępowanie w tym zakresie, z dodatkowym podziałem na części. Niezależnie jednak od tego, którą opcję ostatecznie wybrał, musiał cofnąć pewne fakty już dokonane: informację o zmianie specyfikacji, która ukazała się na jego stronie internetowej jeszcze przed informacją, że TED stanął okoniem.

Zamawiający zrobił to, a moją uwagę przyciągnął jeden z drobiazgów tej operacji. Mianowicie wycofując całą uprzednią zmianę specyfikacji zamawiający wycofał także postanowienie o przedłużeniu terminu składania ofert. Najpierw zatem dał coś wykonawcom, a potem zabrał. Czy mógł tak zrobić? W przypadku podziału na części nie ma o czym dyskutować – nie miał innego wyjścia. Ale w przypadku terminu? Cóż, uznał, że skoro podziału na dodatkowe części nie ma, to nie ma także potrzeby dawania dodatkowego czasu na przygotowanie ofert.
Czytaj dalej

O zbyt daleko idącej zmianie ogłoszenia o zamówieniu

Nieco ponad rok temu pisałem w szponach o „zbyt daleko idącej zmianie siwz”. A dokładniej – o trendzie w orzecznictwie europejskim ograniczającym możliwość zmian specyfikacji istotnych warunków zamówienia w takim zakresie, w jakim mogą one powodować zmianę kręgu zainteresowanych zamówieniem wykonawców. Sprawa zresztą jest zrozumiała – jeśli zostaną złagodzone wymogi dotyczące realizacji zamówienia, to nawet jeśli zamawiający w takiej sytuacji zmodyfikuje ogłoszenie o zamówieniu poprzez publikację ogłoszenia o jego zmianie, ta informacja może nie dotrzeć do tych wykonawców, którzy pierwotne ogłoszenie widzieli, stwierdzili, że nie są w stanie zrealizować zamówienia, więc sprawę odłożyli jako beznadziejną i nie śledzili jej dalszych losów.

W ostatnim tygodniu na forum actuariusowym pojawił się sygnał, który wskazuje, że zagadnienie to w coraz większym stopniu wpływa na praktykę udzielania zamówień. Mianowicie doszło do sytuacji, w której zamawiający chciał dokonać w siwz i ogłoszeniu o zamówieniu zmiany polegającej na zmianie ilości części zamówienia – jedną z pierwotnie określonych części chciał w celu zwiększenia konkurencji podzielić jeszcze bardziej. Wysłał ogłoszenie o zmianie ogłoszenia o zamówieniu do TED i spotkał się z odmową jego publikacji. Odmowę uzasadniono faktem, że do już opublikowanego ogłoszenia nie można dodawać nowych części – to ogłoszenie służy do „ogłaszania drobnych zmian”, a w przypadku znaczących należy ponownie opublikować ogłoszenie o zamówieniu.
Czytaj dalej

O tablicy ogłoszeń

Gdy poprzednim razem pisałem w „szponach” o nadchodzącej nowelizacji, skoncentrowałem się na kilku szalonych pomysłach w niej planowanych, które niezwykle uprzykrzyłyby życie uczestników rynku zamówieniowego. Tak szczęśliwie się złożyło, że w kolejnej jej wersji, która ujrzała światło dzienne, przynajmniej z jednej z tych upierdliwości zrezygnowano – niestety jednak wprowadzano do planowanego art. 24 ust. 11 wyjątkowo nieprzemyślany pomysł składania przez wykonawców po otwarciu ofert oświadczeń o przynależności (lub jej braku) do grupy kapitałowej. Nieprzemyślany, bo przecież jest to powrót do rozwiązań, o których niesprawdzeniu przekonaliśmy się na własnej skórze przed paroma laty.

Dziś chciałem napisać jednak nie o czymś, co w nowelizacji jest, ale czymś, co z niej zniknęło. O kolejnym drobiazgu, który utrudnia życie – tym razem wyłącznie zamawiającym. Nie jest to być może utrudnienie znaczące, ale przez fakt swojej nieustającej powtarzalności mimo wszystko uciążliwe. Chodzi mianowicie o obowiązek wywieszania ogłoszeń w miejscu publicznie dostępnym w siedzibie zamawiającego. Coś, co zapewne było sensowną opcją dla wykonawców jeszcze przed dwudziestoma czy nawet dziesięcioma laty, dziś jest tylko reliktem przeszłości. Ogłoszenia, które sam zawieszam, nie obchodzą psa z kulawą nogą, za wyjątkiem innych osób, które szukają na tablicy miejsca na swoje karteluszki.
Czytaj dalej

O zmianie ogłoszenia. I o oświadczeniu o zależności i dominacji

Gdy rok temu pisałem tu o sposobie implementowania dyrektyw zamówieniowych z 2014 r. prorokowałem, że skończy się na przepisach napisanych na kolanie, bez ładu i składu. W zasadzie – takie prorokowanie to była żadna sztuka, więc nie jest to powód do dumy (a tym bardziej powód do zadowolenia, bo jednak człowiek wolałby nie mieć racji w tym zakresie). Tym bardziej, że nie przypuszczałem, aby pisanie na kolanie osiągnęło taki poziomu braku ładu i składu, jak się to okazało 20 stycznia br.

W ubiegły weekend pisałem do następnego numeru „Zamawiającego” tekst o głównych założeniach projektu. Bez wielkiego entuzjazmu, bo projekt niestety go nie budzi. W każdym razie, pisałem o głównych nurtach zmian, więc różne drobne problemiki (nierzucające się w oczy w takim stopniu, jak nieszczęsne maksymalne 40% wagi kryterium ceny) pozostały na boku. „Szpony” to idealne miejsce, aby przynajmniej o paru z nich napisać. Stoją na bakier z jednym z głównych celów dyrektyw (a zatem i ich implementacji do prawa polskiego), tj. usprawnieniem i uelastycznieniem postępowania. I nie zanosi się na to, aby autorzy projektu z nich zrezygnowali.
Czytaj dalej