Jedną z głównych zasad zamówień publicznych jest konieczność zapewnienia równego traktowania wykonawców przez zamawiającego. Ba, bodaj czy nie najgłówniejszą. I wiele obowiązków zamawiających w ustawie jest podporządkowana realizacji tej zasady. Jednak w życiu nic nie jest czarno-białe i mamy mnóstwo odcieni szarości. I tak jest też z tym traktowaniem wykonawców – czasami jakaś „nierówność” wynika z życia, a czasami wręcz wprost z przepisów. O kilku takich nierównościach zdarzało mi się zresztą już w „szponach” pisać.
Sześć lat temu pisałem o przewadze nad konkurencją, jaką ma wykonawca, który wcześniej wykonywał zamówienie obecnie powtarzane (co widać przede wszystkim przy przetargach na usługi okresowe czy na kontynuację robót). Jasne, zamawiający powinien tę nierówność „wyrównywać” podając jak najdokładniejsze informacje – ale nigdy nie jest tak, że opisze absolutnie wszystko (jak chociażby opisać podejście przedstawicieli zamawiającego do wykonawcy i obowiązku współpracy na etapie realizacji umowy?). Z kolei dwa lata temu pisałem o bardzo dobrym instrumencie, który znajduje się w ustawie, a który pozwala na informowanie znanych zamawiającemu wykonawców o wszczęciu postępowania. Tu też ustawodawca wyważył interesy i stwierdził, że uszczerbek dla zasady równego traktowania jest niewielki, a korzyść dla interesu publicznego może być znacznie większa: wszak wykonawca bezpośrednio zaproszony chętniej złoży ofertę, a w zamówieniach zamawiającym powinno chodzić właśnie o oferty*.
Czytaj dalej