O wizji lokalnej zamawiającego (między innymi)

Swoją „zabawę” z zamówieniami publicznymi zacząłem ponad ćwierć wieku temu. W czasach, gdy system i praktyka zamówień publicznych wyglądały zupełnie inaczej. Odrzucało się oferty za różne pierdoły i nie można było w nich niczego uzupełniać ani poprawiać, wymagane były dwie niepodlegające odrzuceniu oferty, papiery za zgodność z oryginałem potwierdzali notariusze… Pułapek było sporo, a na dodatek w praktyce nie było żadnego elektronicznego wspomagania, a faks był oznaką nowoczesności.

Te odmienności dotyczyły też podejścia do warunków udziału w postępowaniu i kryteriach oceny ofert. W ciągu tego ponad ćwierć wieku (no, może nie w całym tym okresie, ale w pierwszej jego części) zaszła tu ewolucja. Początkowo nie uznawano za zbrodnię kształtowania warunków czy kryteriów w sposób nie do końca zerojedynkowy. Normą było wymaganie doświadczenia w pracach podobnych (bez uszczegóławiania, jakie konkretnie te prace miały mieć, jaką wartość czy jaki zakres), normą było też ocenianie wiarygodności ekonomicznej także bez odwoływania się do określonych z góry wskaźników, ale badanej na żywym organizmie (choć oczywiście z jakimś uzasadnieniem), w tym w kryteriach oceny ofert.

Czytaj dalej

O podmiotach z państw trzecich

Dodajmy – z państw trzecich, które są poza UE i z którymi Unii nie łączą umowy międzynarodowe gwarantujące dostęp do rynku zamówień publicznych. Chodzi oczywiście o konsekwencje wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE sprzed kilku tygodni w sprawie C-652/22, w którym Trybunał uznał, że dyrektywy nie dają dostępu do rynku zamówień publicznych w UE takim podmiotom (a co za tym idzie nie mogą one powoływać się na prawo unijne korzystając ze środków prawnych), żadne ustawodawstwo krajowe nie może dać im takiego dostępu, a jedynie zamawiający w konkretnym postępowaniu może zdecydować o ich dopuszczeniu, wyłączeniu lub dopuszczeniu na innych warunkach niż uprawnionych konkurentów do prowadzonego postępowania.

Czy wyrok będzie miał w praktyce wpływ na zamówienia w naszym kraju – to się okaże. Firmy z takich krajów, przede wszystkim Turcji i Chin, wgryzają się naszego zamówieniowy tort głównie w zakresie dużych kontraktów budowlanych. Czy będziemy chcieli się ich pozbyć, to już kwestia polityki zamawiających. Wiadomo, bez ich udziału pewnie zrobi się drożej. Z drugiej strony – podmioty te w Europie zgarniają zyski, na które europejskie firmy niekoniecznie mogą liczyć w ich krajach. I bilans wychodzi tu nam na minus.

Czytaj dalej

O regulaminach

Wewnętrzne regulaminy, procedury u zamawiających to niezwykle pożyteczna rzecz, a w większych organizacjach – wręcz niezbędna. Wszak jeśli spraw jest dużo, to nie można zdawać się na fantazję, ale trzeba określić schematy postępowania, powtarzalne, pozwalające na weryfikację na każdym etapie, regulujące podział obowiązków i odpowiedzialności. I to nie tylko tam, gdzie mowa jest o postępowaniu ustawowym, w którym obowiązek określenia zasad pracy komisji przetargowej wynika z ustawy (i najczęściej pojawia się to w postaci jakiegoś stałego regulaminu). Tak będzie także przy realizacji postępowań, do których ustawy się nie stosuje (których przecież zwykle jest znacznie więcej niż tych ustawowych), tak bywa także niekiedy przy okazji innych procedur takich jak wstępne konsultacje rynkowe.

No dobrze. W przypadku postępowań ustawowych treścią takiego regulaminu są sprawy wewnętrzne, które nie powinny interesować wykonawców. Samą procedurę i wszystko co może się wydarzyć na linii zamawiający – wykonawca, reguluje nam ustawa. Znajdziemy zatem w wewnętrznych regulaminach informacje kto powołuje komisję przetargową, kto przygotowuje określone elementy dokumentów zamówienia, kto bada określone aspekty ofert i środków dowodowych, wreszcie w jaki sposób następuje obieg dokumentów i podejmowanie decyzji w organizacji. Rzeczy, które co do zasady nie mają znaczenia dla wykonawców – dla nich istotny jest efekt, czyli dokument pojawiający się na stronie postępowania albo kierowany bezpośrednio do nich stanowiący uzewnętrznienie woli zamawiającego. Dlatego sprawy wewnętrzne rzadko w postępowaniach przetargowych realizowanych na podstawie ustawy się przebijają.

Czytaj dalej

O zwrocie próbek

Dziś będzie o poniekąd drobiazgu. Nie spotkałem się dotąd, aby w praktyce taka sytuacja się zdarzyła,a le ponieważ ustawodawca w innych miejscach traktuje zamawiających jak dzieci i regulować każdy drobiazg, mogę sobie wyobrazić sytuację, w której to się stanie. Chodzi mianowicie o zwrot próbek złożonych w postępowaniu przetargowym. To jedna z niewielu sytuacji w ustawie, w której zamawiający coś wykonawcy zwraca – obok zwrotu wadium (kiedyś był jeszcze zwrot oferty wniesionej po terminie). Przy czym w przeciwieństwie do wadium, gdzie ustawodawca określił, kiedy i na jakich warunkach ten zwrot następuje, przy próbkach takich obostrzeń nie ma. A raczej – są w nieporównanie węższym zakresie.

Generalnie rzecz biorąc – zwrot następuje na wniosek, a jeśli wniosek nie wpłynie w okresie 30 dni od zawarcia umowy lub unieważnienia postępowania, może nastąpić bez wniosku (jeśli zamawiający chce się pozbyć niepotrzebnych mu już gratów). Oczywiście, zwrot próbek z czysto praktycznych powodów jest przez zamawiających zwykle pożądany, bo zajmują miejsce, a ich późniejsza utylizacja może kosztować. Warto jednak, aby sama próbka przed zwrotem została odpowiednio udokumentowania – przynajmniej w tym zakresie, w jakim służyła podczas przetargu ocenie spełniania określonych wymagań czy kryteriów oceny ofert.

Czytaj dalej

O sprawozdaniu finansowym

Dzisiaj o sprawozdaniu finansowym, a raczej o kształcie, w jakim takie sprawozdanie finansowe w postępowaniu o zamówienie publiczne powinno się pojawić. Bo z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że przepisy w tym przypadku idą trochę na bakier intuicji (przynajmniej mojej). A wszystko dlatego, że sprawozdanie finansowe jest tak naprawdę oświadczeniem własnym wykonawcy (w przeciwieństwie na przykład do raportu z badania takiego sprawozdania, które sporządza podmiot zewnętrzny).

Sprawozdanie finansowe jest podmiotowym środkiem dowodowym. Dokumentem sporządzanym według pewnych konkretnych wytycznych. I intuicja nakazywałaby traktowanie go tak jak zaświadczeń z urzędu skarbowego, ZUS, Krajowego Rejestru Karnego – czyli jeśli dokument jest dokumentem elektronicznym, w postępowaniu przetargowym składa się właśnie ten dokument elektroniczny – dokładnie w takiej formie, w jakiej został wystawiony. Problem w tym, że zasada ta wynika z § 6 ust. 1 rozporządzenia w sprawie sposobu sporządzania i przekazywania informacji (…), a przepis ten odnosi się do dokumentów niewystawionych przez wykonawcę. Obejmuje zatem np. zaświadczenia z ZUS, KRK, US, a nawet raport z badania sprawozdania finansowego przez biegłego (o ile dokumenty te były wystawiane elektronicznie, a nie na papierze), ale nie obejmuje sprawozdania finansowego.

Czytaj dalej

O przeglądach gwarancyjnych

Gwarancja to jedno z podstawowych narzędzi używanych przez zamawiających w celu zapewnienia odpowiedniej jakości otrzymywanych dostaw, usług czy robót budowlanych. Wykonawca jest zobowiązany do usuwania wad czy usterek, a zamawiający może dysponować częścią zabezpieczenia należytego wykonania umowy w przypadku niewywiązywania się przez wykonawcę z jego obowiązków. Jednak gwarancja ma swoje granice. Wskazane jest określić te granice w umowie o zamówienie publiczne, w innym przypadku bowiem cały ten instrument może stracić sens.

Oczywiście, postanowienia dotyczące gwarancji powinny normować takie rzeczy jak usterki wyłączone z gwarancji (np. działania osób trzecich, jeśli przedmiot zamówienia nie ma być idiotoodporny, akty wandalizmu itp.), sposób i terminy usuwania usterek. Jest jednak jeden problem, z którym czasami trudno się mierzyć – a mianowicie konieczność zapewnienia w okresie gwarancji odpowiedniej konserwacji czy serwisów. Zwłaszcza wobec rynkowej praktyki w niektórych branżach, zgodnie z którą takiej konserwacji/serwisów powinien dokonywać wykonawca/producent lub podmiot przezeń wskazany.

Czytaj dalej

O wartości szacunkowej tuż pod progiem

Niby z ustalenia wartości szacunkowej pod ustawowym progiem (czy to progiem 130 000 zł, czy to progiem unijnym) zamawiający powinien się cieszyć. Mniej formalności, mniej zużytego czasu, czegóż więcej sobie życzyć. Ale niekiedy, gdy wartość szacunkowa zostanie ustalona tuż pod ustawowym progiem, zamawiający zaczyna mieć problem. No bo przecież wartość wartością, a ceny ofertowe cenami ofertowymi i im bliżej wartość jest progu, tym większa jest szansa na to, że cena oferty ten próg przekroczy.

Oczywiście, nie ma problemu jeśli ofert mamy więcej i chociaż jedna z nich będzie poniżej tego progu (i przy okazji – nie będzie podlegać odrzuceniu) – wówczas można bezpiecznie zawrzeć umowę i cieszyć się dobrze spełnionym obowiązkiem1. Gdy jednak takiej oferty braknie i do wyboru pozostaje taka próg przekraczająca, zamawiający stają przed dylematem. Pół biedy, jeśli chodzi o próg 130 000 zł – porzucenie zwykłego zapytania ofertowego i powtórzenie postępowania w trybie ustawowym zwykle nie jest wielkim problemem, straconego czasu nie ma zbyt wiele. Ale przy progu unijnym rzecz wygląda nieco inaczej, bo czasu straconego jest więcej, a do tego unieważnić postępowania o zamówienie publiczne nie można ot tak sobie.

Czytaj dalej

O wyczerpaniu środków

Jednym z kluczowych elementów umowy o zamówienie publicznej jest ustalenie ceny za wykonanie przedmiotu zamówienia. Niekiedy ta cena jest z góry znana (oczywiście z zastrzeżeniem możliwości aneksowania umów czy waloryzacji, które zmienić ją mogą), niekiedy zaś z definicji nieznana – jeśli mamy pewną (z wszystkimi zastrzeżeniami tej „pewności” jak powyżej) cenę jednostkową, natomiast nie wiemy, ile tego zużyjemy. Czasami to jest po prostu rozliczenie kosztorysowe (wstępną cenę znamy, ale wiadomo, że odrobinę – przynajmniej z założenia – może rzeczywistość odjechać), a czasami niepewność jest jeszcze większa. Wówczas normą w zamówieniach jest przewidywanie maksymalnej wartości umowy.

Kiedyś o tej wartości już w „szponach” pisałem (ponad 11 lat temu) i niewiele się w tym zakresie zmieniło. Sam mam o tyle szczęścia, że na co dzień pozostaję poza sektorem finansów publicznych, więc jest mi nieco łatwiej. Ale niejeden raz spotykam się na rynku z umowami zawartymi na jakieś świadczenia powtarzające się na jakiś okres lub do wyczerpania środków, zależnie co nastąpi wcześniej. Mam zresztą wrażenie pewnej niekonsekwencji – nie widziałem bowiem takich zapisów w umowach na prowadzenie rachunku bankowego czy dostawy energii elektrycznej, choć przecież zasada teoretycznie jest podobna (znamy cenę jednostkową, nie znamy ilości).

Czytaj dalej

O wskazaniu technologii

W ubiegły wtorek na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” pojawił się tekst Sławomira Wikariaka „Wykonawcy muszą od początku znać powód ograniczenia konkurencji”. Autor opisał tam opinię rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE w sporze, który powstał w postępowaniu o udzielenie zamówienia na budowę kanalizacji gdzieś w Belgii. Mianowicie w dokumentach zamówienia wskazano wśród różnych parametrów technicznych m.in. wymóg użycia rur betonowych dla kanalizacji deszczowej i rur kamionkowych dla sanitarnej. I znalazła się firma, która uznała to za ograniczenie konkurencji, bo taki wymóg zamawiającego eliminował rury z tworzyw sztucznych.

Spór toczy się wokół tego, co jest zapisane w art. 42 ust. 4 dyrektywy 2014/24/UE (którego implementacją, choć niedoskonałą, stanowi art. 99 ust. 4 ustawy Pzp) – chodzi o odpowiedź na pytanie, czy wskazanie materiału, z którego ma być wykonana rura, stanowi ograniczenie konkurencji czy nie. No bo dyrektywa nie pozwala zawierać odniesienia do konkretnego „typu”, jeśli mogłoby to prowadzić do uprzywilejowania lub wyeliminowania pewnych produktów lub przedsiębiorstw (w naszej ustawie słowo „typ” się nie pojawia, ale nie ma co udawać – wyrok w tej sprawie również i dla nas będzie miał znaczenie).

Czytaj dalej

O podawaniu warunków i przesłanek wykluczenia w ogłoszeniu o zamówieniu

eNotices2, ten zatruwający życie zamawiającym nieszczęsny wynalazek, przeszedł ostatnio pewne zmiany. Nie, żeby coś się diametralnie zmieniło – są pewne nowe funkcjonalności, które w teorii powinny pomagać (uzależnianie wyświetlanych pól od wartości wskazanych w innych polach – czyli tzw. „walidacja na żywo”), ale niespecjalnie pomagają, bo nie działają tak jak człowiek by tego oczekiwał (wbrew nazwie, z działaniem na żywo są problemy, a bez tego sensu to nie ma). Wśród nowinek jest też inne rozwiązanie, dla odmiany działające, ale jest z nim inny problem.

Tam, gdzie w formularzu ogłoszenia o zamówieniu mowa o warunkach udziału w postępowaniu i przesłankach wykluczenia, pojawiły się nowe pola (BT-806 i BT-821). Można w nich wybrać spośród trzech opcji: odesłać do dokumentów zamówienia, odesłać do JEDZ albo (wybierając jakże bezsensownie nazwane pole „Uwaga”) opisać warunki i przesłanki wykluczenia w samym ogłoszeniu o zamówieniu. I nie ulega wątpliwości, że wybranie jednej z pierwszych dwóch opcji na pewno ułatwia życie zamawiającym – mniej pól do wypełniania, mniej problemów z systemem, mniej potencjalnych błędów… Nie mówiąc już o wypełnianiu fatalnie skonstruowanych pól dotyczących przesłanek wykluczenia.

Czytaj dalej