O największym problemie

Największym problemem zamówień publicznych nie są moim zdaniem nawet najbardziej kulawe przepisy ustawy. Nie są nim nawet brak przemyślenia swoich działań, lekceważenie zasad i inne wątpliwe praktyki zamawiających. Nie, jak to już kiedyś pisałem (ale chyba już dość dawno nie przypominałem) największym problemem zamówień jest to, co się dzieje przed rozpoczęciem postępowania i to, co się dzieje po jego zakończeniu. Oczywiście nie zawsze i nie wszędzie. Ale na tyle często, że rynek się do tego przyzwyczaił.

Od lat słychać narzekania na wątpliwą jakość praktycznych efektów zamówień publicznych – dostaw, usług, robót budowlanych. I najczęstszą diagnozą jest wskazywanie błędów przy ich udzielaniu. A najczęściej wskazuje się na opieranie się przy wyborze najkorzystniejszej oferty wyłącznie o cenę. Cóż, walka cenowa prowadzi do zaniżania cen, a to – do zaniżania jakości. Ciąg jest prosty i logiczny. Ale sposoby naprawiania tego problemu poprzez przepisy dotyczące kryteriów oceny ofert, nakładanie na zamawiających kolejnych ograniczeń, problemu nie eliminują. I nigdy tego nie zrobią.

Czytaj dalej

O przelewie wierzytelności

Urząd Zamówień Publicznych opublikował w ubiegłym tygodniu opinię prawną o dopuszczalności przelewu wierzytelności przysługującej wykonawcy zamówienia publicznego (link). W tytule opinii odniósł się do cesji na rzecz podwykonawcy – w gruncie rzeczy nie wiem dlaczego, bo w zakresie cesji nie ma żadnej różnicy pomiędzy przypadkiem, gdy cesjonariuszem jest podwykonawca, i gdy jest nim podmiot nieuczestniczący w realizacji zamówienia publicznego. I w gruncie rzeczy do tematu podwykonawców autor opinii odniósł się tylko w jednym punkcie.

Cenna jest ta opinia o tyle, że może przekonać zamawiających, którzy uważają cesję wierzytelności za zło wcielone – przynajmniej do tego, aby uznali, że jest to prawnie dopuszczalne. Aby jednak uczynić zadość problemom, z którymi na co dzień się spotykam, warto byłoby, żeby w takiej opinii napisać nie tylko, że tak można, ale też dodać dwie inne rzeczy.

Czytaj dalej

O unieważnieniu z powodu nieprzyznania środków

Przesłanki unieważnienia postępowania wracają na łamy „szponów” przynajmniej raz do roku. W 2024 normę właśnie podwoję, choć przecież nawet styczeń jeszcze nie minął. Cóż ustawodawca nie chce pozwolić zamawiającym na samodzielne określanie powodów unieważnienia postępowania w warunkach zamówienia i konstruuje przepisy szczegółowe, a tym niestety brakuje do ideału. Tak jest m.in. w przypadku bohatera dzisiejszego tekstu – art. 257 ustawy Pzp.

Tenże art. 257 pozwala na unieważnienie postępowania w sytuacji, gdy zamawiającemu nie zostaną przyznane środki publiczne, które zamierzał przeznaczyć na realizację całości lub części zamówienia. Warunkiem skorzystania z takiej możliwości jest wskazanie w ogłoszeniu o zamówieniu (uwaga! nie wystarczy zrobić to w specyfikacji warunków zamówienia, choć tam warto to powtórzyć – to SWZ jest jednak podstawową skarbnicą informacji o postępowaniu i nie warto nikomu utrudniać życia) lub w zaproszeniu do negocjacji (tam, gdzie ogłoszenie o zamówieniu nie jest wymagane). Diabeł siedzi w dwóch szczegółach.

Czytaj dalej

O dialogu konkurencyjnym i wartości zamówienia

Ustalenie wartości zamówienia bardzo długo służyło w zamówieniach przede wszystkim do szacowania sił na zamiary oraz oceny, jakie procedury powinny być stosowane (pozostawiam na boku kształtowanie warunków udziału w postępowaniu i ustalanie wysokości wadium). Z czasem ustawodawca postanowił użyć wartości zamówienia także do innego celu – mianowicie do dokonywanej przez zamawiającego obowiązkowej oceny, czy zachodzi podejrzenie zaoferowania ceny rażąco niskiej. I w sumie też trudno tu coś zarzucić (choć sztywność wskazanych w ustawie 30% budzi wątpliwości).

Od reguły, że cena niższa o 30% od wartości zamówienia powiększonej o VAT wymaga wyjaśnienia, są wyjątki. Art. 224 ust. 1 pkt 1 Pzp mówi, że cenę w takiej sytuacji się bada, chyba że różnica wynika z okoliczności oczywistych, które nie wymagają wyjaśnienia. Z kolei art. 224 ust. 1 pkt 2 Pzp wprowadza okoliczność aktualizacji wartości zamówieniu ze względu na okoliczności, które miały miejsce po wszczęciu postępowania – „w szczególności istotną zmianę cen rynkowych”.

Czytaj dalej

O unieważnieniu dialogu podczas dialogu

Wedle statystyk UZP za rok 2022 w trybie dialogu konkurencyjnego prowadzono w naszym kraju zaledwie 0,06% postępowań o wartości przekraczającej progi unijne. Co jeszcze ciekawsze, jest to znacznie mniejszy odsetek niż ten dotyczący trybu negocjacji z ogłoszeniem (0,21%). Aż dziw bierze – wszak dialog jest bardziej elastyczny, prostszy (nie zawiera obowiązkowej oferty wstępnej), a przesłanki stosowania tych dwóch trybów są identyczne (na to porównanie zwrócił mi kiedyś uwagę Mateusz Bartoszcze). Trudno zatem zrozumieć, dlaczego zamawiający, skoro widzą potrzebę negocjacji, sięgają raczej po negocjacje z ogłoszeniem niż dialog konkurencyjny.

Wspomniana wyżej elastyczność dialogu konkurencyjnego to niezwykle cenne narzędzie: zamawiającemu na wstępie wystarczy bardzo ogólne pojęcie o przedmiocie zamówienia, kryteriach oceny ofert, nie musi mieć gotowego wzoru umowy. To wszystko kształtuje rozmawiając z wykonawcami. I jeśli tylko ma na to czas, może w ten sposób stworzyć coś ciekawego. Wspomniana wyżej skala elastyczności zamawiającego w stosowaniu tego trybu zależy jednak od tego, jak sztywne ustawi wymagania co do przedmiotu zamówienia na wejściu. Im więcej tam napisze, tym mniejsze ma pole manewru1. I niekiedy w toku rozmów z wykonawcami okazuje się, że nawet jakieś bardzo ogólne określenie przedmiotu zamówienia umieszczone na wstępie postępowania w ogłoszeniu o zamówieniu i opisie potrzeb i wymagań okaże się chybione. Być może sam zamawiający dojdzie do tego wniosku, a być może uświadomią mu to wykonawcy w toku dialogu.

Czytaj dalej

O wpadkach i marzeniach

Dziś będzie wyjątkowo nietypowo – pisanie tego tekstu przypadło na weekend sylwestrowo-noworoczny, publikacja jest zaplanowana na 2 stycznia, a to okres sprzyjający podsumowaniom i planom (przykład dał także UZP). Postanowiłem zatem ten tekst poświęcić marzeniom na przyszły rok (w końcu trwa przegląd ustawy, marzyć zatem można), choć warto zacząć od króciutkiego podsumowania tego, który właśnie upłynął.

Króciutkiego, bo chciałem zwrócić uwagę na jeden problem, który pewnie był nieunikniony od momentu, gdy zamówienia publiczne zaczęto elektronizować – ta elektronizacja to wielka wygoda, ale jednocześnie daje okazję do spektakularnych wpadek. I choć od owej pełnej elektronizacji mijają już u nas w tym momencie trzy lata, to takich wpadek nie uniknęliśmy. Część zawdzięczamy sobie – system e-zamówienia daleki jest od doskonałości, a jego kilkudniowa niewydolność w listopadzie kosztowała wiele (tylko jeden zamawiający, z którym współpracuję, musiał z jej powodu unieważnić trzy postępowania). Jednak nie tylko my mamy za uszami – nowy system ogłoszeń europejskich, eNotices2, który działa od kilku miesięcy, to katastrofa przewyższająca wszelkie obecne i historyczne formularze ogłoszeń proponowane przez UZP.

Czytaj dalej

O limicie odpowiedzialności odszkodowawczej

Poniekąd standardem umów przygotowywanych przez zamawiających w naszym kraju do przetargów (choć przyznam – to tylko wrażenie, nie próbowałem robić żadnych statystyk) są zapisy przewidujące możliwość dochodzenia przez zamawiających odszkodowania przewyższającego wysokość kar umownych na zasadach ogólnych. Wydawałyby się na pozór oczywiste. No bo jak – wykonawca wyrządzi szkodę zamawiającemu i ten miałby nie dochodzić od niego odszkodowania? Wszak to zagrożenie dla interesu publicznego…

Ale gdy spojrzymy na opublikowaną tuż przed świętami przez Urząd Zamówień Publicznych ankietę związaną z przeglądem zamówień publicznych, wśród kilkunastu pytań zadanych tam zamawiającym i wykonawcom zwraca uwagę przedostatnie: „Czy powinien być wskazany ustawowy maksymalny limit odpowiedzialności odszkodowawczej?” Czyli jak to – Urząd Zamówień Publicznych nie chce, aby zamawiający dbali odpowiednio o interes publiczny?

Czytaj dalej

O kupowaniu w celu odsprzedaży

Jakimś cudem, poniekąd zmuszony przez czynniki wyższe (grudzień nigdy nie jest najlepszym terminem na takie atrakcje), wybrałem się ostatnio do Warszawy. Tam korzystałem pełnymi garściami z zamówieniowego doświadczenia Dariusza Koby, a przy okazji znalazł się czas na zamówieniowe (i niekoniecznie zamówieniowe) pogawędki z Szymonem Pszczółką. I podczas tych pogawędek poruszony został temat gnębiący mnie od bardzo dawna.

Mianowicie w ustawie brakuje bardzo ważnego wyłączenia. Nigdy go w niej nie było, nie wiem też, czy w ogóle jego uwzględnienie kiedykolwiek było rozważane. Jednak wielu zamawiających boryka się z problemem stosowania przepisów Pzp do kupowania dostaw lub usług, które zamierza dalej odsprzedawać. Prowadzi bowiem w mniejszym czy większym stopniu działalność komercyjną, czy to handlową, czy to usługową. Ot, jakiś ośrodek wypoczynkowy, jakieś usługi w sąsiednich gminach, jakaś dodatkowa sprzedaż przy realizowaniu celów publicznych (okienka na poczcie najlepszym przykładem), czy wreszcie realizowanie tych publicznych celów właśnie poprzez świadczenie usług odpłatnych.

Czytaj dalej

O ogłoszeniu o unieważnieniu zamówienia z wolnej ręki

Mamy w ustawie Pzp małą ciekawostkę. Art. 265 ust. 1, dotyczący postępowań powyżej progów unijnych, stanowi, że zamawiający publikuje ogłoszenie o udzieleniu zamówienia zawierające informację o wyniku postępowania. Z kolei art. 309 ust. 1, dotyczący postępowań o mniejszej wartości, stanowi, że zamawiający publikuje ogłoszenie o wyniku postępowania zawierające informację o udzieleniu zamówienia lub unieważnieniu postępowania. Ciekawostka, bo przepis „unijny” zdawałby się wskazywać na nieco węższy obowiązek informacyjny – wszak o udzieleniu zamówienia mowa jest wyłącznie wtedy, gdy w wyniku postępowania dojdzie do podpisania umowy. Praktycznie różnica jest jednak niewielka – wszak TED uparcie domaga się kontynuacji procedury i trzeba mieć zaiste silne nerwy, aby ignorować pojawiające się ponaglenia (choć przyznaję, nie wiem, jak to wygląda w eNotices2, jeszcze nie nadszedł czas pojawiania się takich ponagleń dotyczących ogłoszeń tam z trudem publikowanych). Poza tym dopisek naszego ustawodawcy o „zawieraniu informacji o wyniku postępowania” zdaje się rozszerzać zakres tematyczny ogłoszenia także i na unieważnienie.

Oczywiście, skoro ogłoszenie o zamówieniu było oznajmiane całemu światu, wypadałoby ten świat poinformować również o wyniku tego procesu zamówieniowego. Jeśli zawarto umowę – całkowicie naturalne i zrozumiałe jest publikowanie informacji z kim i na jakich warunkach umowę zawarto. Jeśli unieważniono postępowanie – także zrozumiałe jest publikowanie informacji o tym, że postępowanie skutku nie odniosło (i że być może można się spodziewać kolejnego podobnego).

Czytaj dalej

O czwartej rano, ciemno i –4 °C za oknem

Koniec tygodnia pracy, piątek, czwarta rano, ciemno i –4 °C za oknem, śnieg (albo deszcz), człowiek wstaje z łóżka, a przed nim ponad trzy godziny podróży (z dojazdami na miejscu), przynajmniej pół godziny rezerwy na okoliczność spóźnienia PKP, rozprawa i podobny powrót, w zasadzie nie wiadomo kiedy (i czy nie po nocy). Wszystko po to, aby dojechać na bezlitośnie wyznaczoną godzinę 9:00 na ul. Postępu 17A w Warszawie i stanąć przed Krajową Izbą Odwoławczą1. A ja i tak jestem w niezłej sytuacji, bo z Krakowa do Warszawy pociąg jedzie 2 godziny i 15 minut, a w szczycie jeździ mniej więcej co godzinę. Gdy trzeba jechać z dalsza, z przesiadkami… cóż, pozostaje zabrać rodzinie czwartkowy wieczór i jechać do Warszawy dzień wcześniej.

Rezygnacja z tego całego zamieszania pozwoliłaby zaoszczędzić na kosztach i przede wszystkim na czasie. I to sporo – bo w tej podróży człowiek spędza w moim przypadku dobrą dniówkę. Są szczęśliwcy, którzy mają mniej, ale i nieszczęśliwcy, którym zabiera więcej życiorysu. To pracownicy zamawiających (zarówno działów zamówieniowych, jak i merytorycznych) i wykonawców, prawnicy (po wszystkich stronach). Jednym słowem, każde stawiennictwo przed KIO generuje koszty po stronie osób uczestniczących w całym tym postępowaniu w sumie idące pewnie w tysiące w jednej sprawie. A przecież takich spraw, które kończą się rozprawą, jest przed KIO sporo.

Czytaj dalej