O rozwiązaniach równoważnych i ofertach wariantowych

Pierwszy tekst „w szponach zamówień” opublikowałem w marcu 2010 r. Cztery i pół roku temu, w tym czasie pojawiło się tu sporo ponad 200 tekstów. Dzisiaj sięgam po ostatni temat spośród tych, które wynotowałem sobie na samym początku. Oczywiście, to nie jest tak, że wszystkie opublikowane teksty były zaplanowane – przeciwnie, większość poruszonych tematów kolejkę rozpychała, albo wręcz wciskały się na jej czubek. Dlatego tak długo trwało zrealizowanie tych bodaj kilkudziesięciu, które wynotowałem sobie na początku. A ten przydługi wstęp jest tylko po to by usprawiedliwić się w związku z jednym problemem: mianowicie nie pamiętam już (a niestety, na początku różnie było z notowaniem źródeł), jaki konkretnie przypadek spowodował, że dzisiejszy temat trafił na listę. Czy to było orzeczenie, artykuł w prasie, pytanie ze szkolenia, czy po prostu przypadek z własnego lub „zaprzyjaźnionego” przetargu – nie mam pojęcia. Będzie więc mniej zaangażowania, a raczej edukacyjnie.

Chodzi o dwa pojęcia – równoważności i wariantowości – które użytkownik ustawy Pzp zmuszony jest odróżniać. W gruncie rzeczy oba pojęcia odnoszą się do podobnego zjawiska. „Oferta wariantowa” ma swoją definicję w ustawie (oferta przewidujący inny sposób realizacji zamówienia), „rozwiązanie równoważne” definicji nie posiada, ale oba te pojęcia opisują możliwość uzyskania określonego efektu za pomocą rozwiązania innego niż wskazane w siwz. Choć jednak na pozór znaczenie jest podobne, odnoszą się do różnych zakresów i mechanizmy nimi opisywane są stosowane w różnych okolicznościach (a także obwarowane różnymi wymogami względem zamawiającego i wykonawcy).
Czytaj dalej

Wykonawca spełnia warunki dla jednej części, a składa ofertę na dwie

Wyszukując w piątkowe popołudnie starych forumowych dyskusji na temat barteru, sięgnąłem w bardzo zamierzchłe czasy, gdy uczęszczane przeze mnie forum zamówieniowe działało jeszcze pod marką OWG. Nastroiło to mnie do tego stopnia sentymentalnie, że parę dyskusji z tamtych czasów sobie odświeżyłem i trafiłem przypadkiem na wątek, który – choć minęło niemal pięć lat – pozostaje nieustająco aktualny (a przynajmniej pojawił się ostatnio w okolicach mojej praktyki). Chodzi o spełnianie przez wykonawcę warunków udziału w postępowaniu, w którym dopuszczono składanie ofert częściowych.

Oczywiście, sam fakt, że dopuszczono oferty częściowe nie oznacza jeszcze automatycznie kłopotów. Jednak gdy zamówienie dzieli się na części często sensownym będzie także „podzielenie” warunków, tak, aby odpowiadały swoim zakresem poszczególnym częściom. Oczywiście, sytuacje mogą być różne – jeśli części różnią się przedmiotem, to i warunki mogą odnosić się do innego potencjału (inne osoby, inny sprzęt itd.) i doświadczenia zdobytego na nieco innym polu. Jeśli przedmiot poszczególnych części jest jednorodny, także może być uzasadnione wymaganie – w przypadku złożenia oferty na większą ilość części – dysponowania większym potencjałem (bo jedna osoba poradzi sobie z jedną częścią, gdy ktoś złoży ofertę na 10 części jedna osoba już może nie starczyć) czy niekiedy też większym doświadczeniem (jeśli ktoś złoży ofertę na dziesięć części powinien mieć doświadczenie w mierzeniu się z tego typu problemami o takiej właśnie skali, dużo większej niż w przypadku jednej części). W przypadku powszechnie spotykanych warunków finansowych zależność wymogów od ilości części, na które składa się ofertę jest jeszcze bardziej oczywista.
Czytaj dalej

Części inaczej

O ofertach częściowych autorzy Pzp nie rozpisywali się wiele. Definicja takiej oferty w art. 2 pkt 6, regulacje dotyczące wartości zamówienia, zawartości siwz i ogłoszeń, wadium, odpowiednie stosowanie przepisów o unieważnieniu w art. 93 ust. 2, możliwość odstąpienia przez Prezesa UZP od kontroli uprzedniej, wreszcie krótka regulacja art. 83 ust. 2 i 3. Przepisy ten na co dzień nie budzą większych kontrowersji, są powszechnie stosowane, a jeśli czasami są stosowane źle – cóż, to na tej samej zasadzie, na jakiej źle stosowany bywa czasem każdy inny przepis ustawy.

To o czym chcę napisać dzisiaj to kwestia możliwości dopuszczenia ofert częściowych w sposób odbiegający od standardowego, powszechnie spotykanego, po to, aby spełnić zasady oszczędnego i racjonalnego gospodarowania finansami publicznymi. Gdy piszę o standardzie, mam na myśli postępowanie następujące: zamawiający określa części A i B, wykonawcy składają oferty w postępowaniu (niektórzy na A, niektórzy na B, niektórzy na A i B) i zamawiający wybiera najkorzystniejsze oferty w obu tych częściach, każdą z nich traktując jako osobne postępowanie. Ale czy tak musi być? Czy niekiedy nie byłoby korzystnie (i to dla obu stron w tym postępowaniu) potraktować części zamówienia w sposób zupełnie odmienny? Chodzi mi tutaj konkretnie o sytuacje – dość częste – w których części mogą być identyczne.
Czytaj dalej