Problem zaporowego wpisu od skargi na orzeczenie KIO, wynikającego z art. 34 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych, istnieje nie od dziś. Mimo powszechnej krytyki tego rozwiązania, wciąż nie zostało ono zrewidowane, a wpis nie został obniżony do bardziej racjonalnego poziomu. Kwestia ograniczenia w ten sposób prawa wykonawców do środków ochrony prawnej nie ulega wątpliwości. Można mieć nadzieję, że w najbliższym czasie sytuacja ulegnie zmianie. Co prawda ustawodawca jakoś nie kwapi się do poprawienia przepisu dobrowolnie (choć przecież poniekąd on sam przyznał, iż przepis jest sprzeczny z konstytucją – por. stanowisko Sejmu w sprawie skargi konstytucyjnej), to może tak się stać pod przymusem werdyktu Trybunału Konstytucyjnego. W sieci o sprawie tej pisała m.in. Aleksandra Kunkiel-Kryńska w „Eurozamówieniach” (tu i tu)
Nie dorzucając swoich chyba już niepotrzebnych „trzech groszy” w kwestii zabrania wykonawcom faktycznej możliwości skorzystania z drugiej instancji, wspomnę o ryzyku, jakie przepis nakłada na inną stronę postępowania, tj. zamawiającego. Bowiem jeśli wykonawca podejmie ryzyko i wyłoży (w skrajnym przypadku) 5 milionów złotych wpisu, a sąd przyzna mu rację, kto będzie musiał ponieść koszty z tym związane? Niekiedy właśnie zamawiający, z publicznych pieniędzy. No właśnie, niekiedy.
Czytaj dalej