
Rys. Wanda Bednarczyk
Idealnej czyli nieistniejącej, bo idealną można znaleźć żonę/męża, ale niewiele poza tym. O wizji lokalnej wielokrotnie w „szponach” wspominałem, ale nigdy jeszcze nie pojawił się tu tekst tylko na jej temat (choć były i na łamach „Doradcy”, i „Buduj z głową”). Wątek przewijał się tu głównie wtedy, gdy mowa była o odpowiadaniu na pytania i komunikacji ustnej w postępowaniu – bo z oboma tymi wątkami wizja lokalna jest blisko związana, choć z pewnością nie stanowi głównego ich elementu. To ważny element, choć nie każdego postępowania – nie zawsze jest potrzebna. To także taki element, w którym zamawiający powinien wyjątkowo mocno myśleć o samych zasadach postępowania, bo właśnie zasady w trakcie wizji odgrywają wyjątkowo ważną rolę.
Od czasu zmiany przepisów przed kilkoma laty coraz częściej zdarza się widzieć (choć na szczęście wciąż nie nazbyt często) wizje lokalne o charakterze obowiązkowym. Ustawodawca uzależnia możliwość narzucenia takiego obowiązku tylko wtedy jeśli jest to konieczne z ze względu na specyfikę przedmiotu zamówienia. „Konieczne”, a zatem bez tego nie da się złożyć oferty, choćby nie wiadomo jak zamawiający starał się z opisaniem przedmiotu zamówienia. Niestety, niekiedy ta możliwość jest nadużywana, a zamawiający traktują ów obowiązek jako element odsiania wykonawców. Jasne, udział w wizji w jakiś sposób świadczy o zaangażowaniu i chęci jak najlepszego przygotowania się do postępowania, jednak z drugiej strony czasami na przeszkodzie w udziale w takim przedsięwzięciu mogą stanąć przeszkody absolutnie trywialne i w efekcie zamawiający traci potencjalnie dobrych wykonawców.
Czytaj dalej