Zarówno polskie prawo cywilne, jak i często strony umów, przewidują możliwość przedterminowego rozwiązania umowy. Czy nazwiemy to rozwiązaniem, odstąpieniem czy wypowiedzeniem, skutek jest jeden (pomijając różnice formalne): jedna strona lub obie z nich decydują, że umowa nie będzie realizowana do końca. Coś, jakiś jej element, pozostanie niewykonany. W skrajnym przypadku umowa w ogóle nie będzie uważana za zawartą, a to, co strony sobie dotąd świadczyły, będzie podlegało obowiązkowi zwrotu.
W przypadku „normalnego” zamówienia publicznego sytuacja, choć z pewnością niepożądana i bardzo kłopotliwa, jest z praktycznego punktu widzenia stosunkowo jednoznaczna. Nieco upraszczając: albo strony zwracają sobie to co dotąd sobie wyświadczyły, albo – jeśli zwrot jest niemożliwy lub mamy do czynienia z wypowiedzeniem umowy tylko w tej części, której dotąd nie zrealizowano – rozliczają to, co dotąd zostało wykonane, zapominając o tym, co nastąpi w przyszłości.
Czytaj dalej