O „nie wcześniej niż” i „w okresie”

W rozporządzeniu w sprawie podmiotowych środków dowodowych oraz innych dokumentów lub oświadczeń, jakich może żądać zamawiający od wykonawcy (tu koniec nazwy rozporządzenia ;)) jest sobie jedna niekonsekwencja, która mnie niezwykle razi. Na pozór drobna, ale prowadząca do absurdu, który w praktyce może mieć nader bolesne skutki. Włącznie z odrzuceniem oferty (a w zasadzie każde odrzucenie oferty w postępowaniu wyłącznie z powodów „papierkowych” to rodzaj katastrofy, przynajmniej z punktu widzenia efektywności zamówień publicznych). A chodzi o moment wystawiania podmiotowych środków dowodowych.

W zdecydowanej większości przypadków, gdy w rozporządzeniu mowa jest o terminie wystawienia jakiegoś dokumentu, wskazano, że powinien on być wystawiony nie wcześniej niż X miesięcy – przed jego złożeniem (tak jest w przypadku dokumentów dotyczących przesłanek wykluczenia – informacji z KRK, odpisów z KRS/CEIDG, zaświadczeń z US/ZUS itd.). Są też dokumenty, w przypadku których data wystawienia co do zasady znaczenia nie ma. Tak będzie z niemal wszystkimi dokumentami na potwierdzenie spełniania warunków udziału w postępowaniu. Wykaz robót czy usług ma się odnosić do prac wykonanych w ciągu ostatnich pięciu czy trzech lat przed terminem składania ofert, ale data jego sporządzenia jest w zasadzie nieistotna i zwykle w ogóle jej nie zawiera (inna sprawa, że jest rzeczą naturalną spisanie go tuż przed złożeniem). Data wystawienia referencji (albo innych dokumentów potwierdzających należyte wykonanie) także w zasadzie jest nieistotna – ważne tylko, aby była nie wcześniejsza niż data wykonania prac.

Czytaj dalej

O koncesji na dostawy

Dziś o czymś, czego w przepisach mi brakuje. I szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Mianowicie mamy dyrektywę 2014/23/UE, mamy wprowadzającą ją do polskiego porządku prawnego ustawę o umowie koncesji na roboty budowlane lub usługi, jednak oba te akty pozwalają na realizację koncesji (wielce przydatnego w niektórych sytuacjach instrumentu) tylko w odniesieniu do dwóch spośród trzech głównych rodzajów przedmiotu zamówienia – robót budowlanych i usług, pomijając dostawy. Nasza ustawa w definicjach zawartych w art. 2 zresztą poniekąd to podkreśla – definiuje zarówno roboty budowlane, jak i usługi, identycznie jak w ustawie Pzp. A więc definicja usług stanowi: „wszystko, co nie jest robotą budowlaną ani dostawą”…

A czasami prosiłoby się, aby taką koncesję na dostawy zrobić. Jasne, jak coś na rynku może dobrze się sprzedawać, to prędzej czy później znajdzie się podmiot prywatny, który taką lukę w podaży zapełni. Jednak czasami trzeba rynek popchnąć kijem, zachęcić. A czasami ryzyko wejścia na rynek jest na tyle duże, że zachęta powinna mieć wymiar dopłaty. I w takich przypadki koncesja byłaby nie od rzeczy. Sam zetknąłem się z sytuacją, gdy zamawiający chciał, aby podmioty oferowały osobom trzecim możliwość zakupu określonego produktu, ale nijak nie szło ubrać tego w definicję usługi, bo chodziło o produkowanie konkretnych towarów i zwykłą odsprzedaż. Nie chciał płacić za dostawy, choć pewnie gotów był właśnie do pewnych dopłat. Bo gdyby po prostu płacił – cóż, byłoby to zwykłe zamówienie, a nie koncesja.

Czytaj dalej

O ocenie wyjaśnień rażąco niskiej ceny

Niech będzie cztery dychy za godzinę, ale wszystkie napiwki są moje - rys. Wanda Bednarczyk
Rys. Wanda Bednarczyk

Ustawodawca dał zamawiającym możliwość badania ceny rażąco niskiej w ofercie poprzez żądanie od wykonawcy szczegółowych wyjaśnień. Jednocześnie ustalił, że to na wykonawcy spoczywa obowiązek udowodnienia w takiej sytuacji, że cena jest jednak realna. To niewątpliwie bardzo pożyteczne narzędzie w rękach zamawiających, niezbędne do efektywnego udzielania zamówień publicznych. Jednak mam wrażenie, że w gruncie rzeczy ocena wyjaśnień rażąco niskiej ceny jest trochę oderwana od rzeczywistości. Zamawiający badają przede wszystkim, czy wyjaśnienia obejmują wszystkie kwestie, jakie były wymagane w wezwaniu, a także, czy wyjaśnienia są spójne. Odrzucenie oferty z powodu rażąco niskiej ceny chyba najczęściej zdarza się właśnie z poniekąd formalnych powodów – braku wyjaśnień albo nieudzielenia wyczerpujących odpowiedzi na zadane kwestie.

Czytaj dalej

O umowie na czas nieoznaczony

Zaglądam czasami w różne miejsca w zamówieniowych internetach – często podobne do „szponów”. Zwykle zaglądam po to, aby poszukać pomocy przy rozwiązywaniu zamówieniowych problemów (niezależnie od tego, ile czasu człowiek w tych zamówieniach siedzi, zawsze zdarzają się sytuacje, w których pomocy będzie potrzebował). A czasem po to, by po prostu poczytać. I tak trafiłem na teksty Małgorzaty Węgiel o zamówieniowcach na stronie przetargowa.pl (ten i ten). Sympatyczne (jeśli to najbardziej adekwatne słowo) i w wielu miejscach trafiające dokładnie do celu – pewnie każdy zamówieniowiec stwierdzi, że sporo z tego, co tam napisane, i jego dotyczy. Stanowią fragment książki wydanej własnym sumptem autorki, która i do „szponów” dotarła, ale na jej przeczytanie dopiero trzeba znaleźć czas (jako pdf jest dostępna tutaj).

Wśród tekstów bardziej praktycznych, które przy okazji tam przejrzałem, znalazłem i taki, który mnie zaskoczył – mianowicie Malwina Wiśniewska postawiła w nim tezę, że zamawiający publiczny, udzielając zamówienia o wartości poniżej progu 130 000 zł, nie ma prawa podpisać umowy na czas nieoznaczony. Autorka przywołała dwa argumenty. Pierwszy z nich dotyczy zasad szacowania wartości zamówienia – i odnosi się do faktu, że skoro wartość zamówienia szacujemy dla całej umowy, to w przypadku umowy zawartej na czas nieoznaczony próg 130 tys. zł zawsze będzie osiągnięty, prędzej czy później. Drugi argument dotyczy zasad zaciągania zobowiązań z ustawy o finansach publicznych – bo tylko powtarzanie zamówień co jakiś czas daje gwarancję, że te zasady będą spełnione.

Czytaj dalej

O udowodnieniu i uprawdopodobnieniu

„Szpony” już po urlopie, ale wracam do tematu odłożonego sprzed wakacjami – inspiracją jest jedno zdanie z przywołanego w tekście Sławomira Wikariaka „Badać można tylko to, co wskazano w zarzutach” („Dziennik Gazeta Prawna” z 11 lipca) wyroku Sądu Zamówień Publicznych. Wyrok wydano 9 maja 2024 r., ma sygnaturę XXIII Zs 16/24, a stwierdzono w nim m.in. co następuje: „Przepisy o postępowaniu dowodowym pozwalają izbie z urzędu dopuścić dowód niewskazany przez stronę (…), jednakże w żadnym przypadku nie pozwalają zastąpić dowodu uprawdopodobnieniem”.

Cóż, zawsze uważałem, że używanie kategorycznych stwierdzeń (czyli: nigdy, zawsze, każdy, żaden itp.) wymaga szczególnego przemyślenia. I ostrożnego stosowania. Bo czasami patrzymy na konkretną sprawę, do której dana zasada jest jak najbardziej adekwatna, i generalizujemy. Tymczasem może się okazać, że dana zasada w niektórych sprawach nie do końca się sprawdzi, a nasza generalizacja, wyrwana z kontekstu, może być używana jako argument powszechnie. I właśnie taki problem widzę w tym zdaniu – bo owo stwierdzenie o „żadnym przypadku”, w którym udowodnienie może być zastąpione uprawdopodobnieniem, jest raczej nieprawdziwe.

Czytaj dalej

O polityce informacyjnej Urzędu Publikacji Unii Europejskiej

Dziś będzie krótko i jeszcze bardziej prozaicznie niż ostatnio. Pod wpływem impulsu, jaki wywołał dramatycznie brzmiący e-mail otrzymany z Urzędu Publikacji Unii Europejskiej. Impulsu na tyle silnego, że wypchnął inny temat z kolejki. Mianowicie autor „szponów” szczęśliwym trafem od kilku tygodni nie logował się w systemie (swoją drogą, to z pewnością było nie więcej niż 2 miesiące, a więc stosunkowo krótko). I otrzymał wysłaną przez automat z nieszczęsnych eNotices2 wiadomość, której pełna treść brzmiała następująco: „Your account has been deactivated, you are not able to access eNotices2 anymore.”

Jedno zdanie, nawet bez podpisu. Bez tłumaczenia na polski (choć może lepiej, żeby nie tłumaczyli, biorąc pod uwagę doświadczenie z tłumaczeniowymi wynalazkami z systemu). A może przyprawić o zawał serca. Ktoś zabrał dostęp do konta na eNotices2. Co z moimi ogłoszeniami? Na szczęście, mimo dramatycznego brzmienia komunikatu, mimo braku jakiegokolwiek wyjaśnienia, da się do systemu zalogować i okazuje się, że jest jednak nadzieja. Co prawda przede wszystkim rzuca się w oczy komunikat „Błąd. Nie masz uprawnień do tego działania”, ale jest też drugi: „Twoje konto zostało zablokowane. Czas na odzyskanie konta: 5 miesiące/miesięcy oraz 24 dni . Po tym czasie Twoje konto zostanie usunięte na stałe”. A obok niego przycisk „Odzyskaj moje konto”.

Czytaj dalej

O podpisywaniu umów

Wiadomo – umowa o zamówienie publiczne musi być umową pisemną. Czyli podpisana odręcznie albo kwalifikowanymi podpisami elektronicznymi. A właściwie „lub”, a nie „albo”, bo przecież może też być forma mieszana (zdarza się, że jedna strona podpisze na papierze, a druga elektronicznie). Sama czynność podpisania umowy bywa traktowana przez zamawiających rozmaicie, a nierzadko zdarza się (choć może rzadziej niż w danych czasach), że zamawiający lubią wyznaczyć termin na podpisanie umowy i zażyczyć sobie przyjazdu pełnomocnika wykonawcy do swojej siedziby.

Z czego to wynika? Cóż, czasami z próżności – pewien znajomy do dziś wspomina, jak jako pełnomocnik wykonawcy jechał z Krakowa pod granicę z obwodem kaliningradzkim, aby wraz z tamtejszym burmistrzem w blasku reflektorów lokalnej prasy podpisać umowę (dwa dni stracone, samo wykonanie zamówienia żadnej fizycznej obecności nie wymagało). Natomiast chyba częściej z ostrożności – bo wykonawcy też bez grzechu nie są i czasami podpisanie umowy przeciągają ponad miarę. Niekiedy po to, by po prostu zyskać na czasie, a niekiedy – choć na pewno rzadko – dlatego, że zastanawiają się, czy z całego biznesu się nie wycofać (a wiadomo, że najlepiej wycofać się, gdy minie termin związania ofertą).

Czytaj dalej

O końcu umowy bez końca

Klimat wyjątkowo w ostatnich dniach nie sprzyjał ani skupieniu, ani nawet siedzeniu, więc będzie o czymś poniekąd trywialnym, związanym z obowiązkami informacyjnymi narzuconymi przez Prezesa UZP w obecnej ustawie Pzp, niespecjalnie szczęśliwymi – ogłoszeniu o wykonaniu umowy i raporcie z realizacji zamówienia. O ogłoszeniu o wykonaniu umowy już w „szponach” pisałem, ponad trzy lata temu (przy czym przyznaję, że z najgorszym scenariuszem tam rozpatrywanym jeszcze się nie zetknąłem, być może zatem byłem nadmiernym czarnowidzem).

Z kolei raport z realizacji zamówienia może być narzędziem sprzyjającym autorefleksji po fiasku realizacji zamówienia publicznego, jednak są dwa podstawowe „ale”: po pierwsze obawiam się, że często jest traktowany podobnie jak analiza potrzeb i wymagań, czyli jak dodatkowa formalność, która i tak ma dać określony wynik. Po drugie przesłanki zobowiązujące do jego sporządzenia też są trochę oderwane od rzeczywistości i materializują się czasami w sytuacjach całkowicie naturalnych. Wszak skoro konieczność wykonania raportu jest uzależniona od przekroczenia ceny ofertowej o co najmniej 10%, obowiązek realizuje się często także w przypadku zwykłego zastosowania klauzul waloryzacyjnych, gdzie sensu żadnego nie ma.

Czytaj dalej

O udostępnianiu kopii dokumentu elektronicznego

O udostępnianiu dokumentacji postępowania o udzielenie zamówienia publicznego można pisać sporo, w szczególności o różnych przykrych praktykach zamawiających, ale też i o bezsensownych przepisach (i w „szponach” temat się już kilka razy przewijał, ostatni raz chyba przed trzema laty na kanwie nieszczęsnego art. 74 ust. 2 pkt 1 Pzp). Dziś będzie o drobnym, praktycznym zagadnieniu. Mianowicie o § 5 ust. 1 rozporządzenia Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii w sprawie protokołu postępowania oraz dokumentacji postępowania o udzielenie zamówienia publicznego.

Przepis ten stanowi, że udostępnianie protokołu postępowania lub załączników do niego odbywa się „w oryginale lub kopii”. Ta kopia odrobinę może dziwić, skoro mamy dziś zamówienia w pełni elektroniczne, w których przepływ dokumentów właściwie nie wychodzi poza środki komunikacji elektronicznej, a i ten sam § 5 (tyle że w ust. 2) wskazuje, że udostępnienie tegoż protokołu następuje przy użyciu środków komunikacji elektronicznej. Wydawałoby się zatem, że nic bardziej oczywistego – ten sam plik (istniejący, złożony, wysłany w formie elektronicznej) należy osobie zainteresowanej na wniosek udostępnić.

Czytaj dalej

O uzupełnianiu zobowiązania podmiotu udostępniającego zasoby

Inspiracją do tego tekstu było orzeczenie Krajowej Izby Odwoławczej w sprawie KIO 284/23, w której kluczową rolę odegrał art. 123 ustawy Pzp. Źródłem problemu było zobowiązanie podmiotu udostępniającego zasoby, w którym użyczenie wykonawcy doświadczenia w celu spełnienia warunku udziału w postępowaniu było w praktyce ciut niewystarczające – podmiot deklarował podwykonawstwo prac w zakresie znacznie mniejszym niż zakres warunku, którego spełnienie za pomocą jego referencji było wykazywane. Zamawiający w tej sytuacji poprosił wykonawcę o uzupełnienie zobowiązania i otrzymał dokument, w którym zakres podwykonawca został poszerzony. Wydawało się, że wszystko jest OK.

Tymczasem konkurencja poszła do KIO zarzucając, że doszło do naruszenia właśnie art. 123 Pzp. Z przepisu tego wynika, że „zakres” zdolności lub sytuacji podmiotów udostępniających zasoby wskazany w ofercie nie może być już po jej złożeniu poszerzany. I KIO uznało, że poszerzenie zakresu podwykonawstwa było właśnie takim poszerzeniem „zakresu zdolności lub sytuacji”. I jakoś nie bardzo takie podejście mi się podoba. Bo wśród kilku podstawowych kroków naprzód polskiego systemu zamówień publicznych, obok możliwości poprawiania omyłek i braku obowiązku uzyskania dwóch ofert uważam możliwość uzupełnienia oferty. I moim zdaniem w niczym nie uchybimy przejrzystości postępowania i uczciwej konkurencji, jeśli możliwość uzupełnienia dopuścimy i w takim przypadku.

Czytaj dalej